Archiwum Polityki

Agnieszka Glińska, reżyserka, o swojej nowej premierze w Teatrze Dramatycznym:

Sztuka Petra Zelenki „Opowieść o zwyczajnym szaleństwie” została uznana w Czechach za najlepszy dramat 2001 r. Od tego czasu wystawiło ją kilka polskich teatrów, nasza inscenizacja będzie zaś prapremierą warszawską. Przyjęłam propozycję wyreżyserowania tej sztuki, bo opowiadana przez czeskiego autora historia jest mi bardzo bliska. Zobaczyłam w niej dwie ważne dla siebie rzeczy.

Po pierwsze, jest to opowieść o moim pokoleniu – trzydziestoparolatkach, ludziach, których znam, i o mnie samej. O pogubionych nadwrażliwcach, popaprańcach życiowych, którzy coś tam próbują budować, ale im się wymyka, do końca nie wiedzą, jak żyć, co wybrać, w żadną koleinę nie umieją wejść, walczą, żeby nadać swojemu życiu jakieś znamiona sensu.

Druga rzecz, która mnie ujęła, to forma sztuki – połączenie śmiechu i goryczy. To jest tekst przewrotny, zarazem przerażająco smutny i straszliwie śmieszny – taką zbitkę lubię najbardziej. Ale były też problemy.

Podstawową trudnością w wystawianiu „Opowieści...” jest to, że powstawała z improwizacji podczas prób z udziałem znanych Zelence aktorów. Jest więc rodzajem scenariusza, zarysem dramatu z mnóstwem przestrzeni do wypełnienia. Razem z aktorami Dramatycznego staraliśmy się wypełnić tę przestrzeń własnymi sensami – oryginalne przedstawienie czeskie gościło w ubiegłym roku w Warszawie, ale specjalnie na nie nie poszłam, żeby nie wpaść w pułapkę odwzorowania. Myślę, że na najgłębszym poziomie nasz spektakl opowiada o trudzie i mozole bycia sobą w dzisiejszym świecie oraz o cenie, jaką się za ten luksus płaci. Jak zostanie przyjęty, okaże się w dniu premiery 8 maja.

W wakacje będę reżyserować w Teatrze Telewizji sztukę obyczajową australijskiego dramaturga Davida Williamsona „Pieniądze i przyjaciele”.

Polityka 17.2005 (2501) z dnia 30.04.2005; Kultura; s. 69
Reklama