Archiwum Polityki

Ach, ci Polacy!

Europa od roku, z widocznym trudem, przyzwyczaja się do Polaków. Ze zdziwieniem odkrywa ten 38-milionowy naród, który „przyszedł ze wschodu” i jest inny niż inni. I wnikliwie go opisuje. Takiej fali zainteresowania nie mieliśmy od lat.

Od czasu, gdy przed dwoma laty prezydent Francji Jacques Chirac radził nam, byśmy skorzystali z okazji i siedzieli cicho, już nawet do francuskich elit politycznych dotarło, że Polacy cicho usiedzieć nie potrafią. Wojna w Iraku, spór o konstytucję europejską i delokalizację (czyli przenoszenie miejsc pracy ze starych do nowych państw członkowskich UE), pomarańczowa rewolucja na Ukrainie, a wreszcie śmierć Jana Pawła II – żadne z pięciu najważniejszych wydarzeń ostatnich miesięcy, będących przedmiotem zażartych sporów i polemik prasowych, nie obyło się bez naszego udziału.

O zmianie klimatu wokół Polski najlepiej świadczy fakt, że nawet zdjęcia furmanek, tej upiornej wizytówki polskiej wsi, nie schodzącej przez lata z czołówek europejskich gazet – całkiem niepostrzeżenie wreszcie z nich zniknęły. Dziennikarze europejskich gazet ekonomicznych, takich jak „Financial Times”, wyszukują co bardziej optymistyczne historie z Polski rodem: o radzących sobie lepiej niż ich niemieccy partnerzy gliwickich zakładach Opla; o rosnącym wciąż mimo wahań kursie złotówki, eksporcie do krajów Unii; o euroentuzjastycznych rolnikach, którzy okazali się największymi bezpośrednimi beneficjentami naszego przystąpienia do UE. Nawet gdy mowa dziś o polskich lekarzach, to nie o tych, którzy strajkują w Grójcu czy Mławie, lecz tych, na których czekają już pacjenci w Szwecji. Opiniotwórczy „International Herald Tribune” twierdzi wręcz, że katolicka Polska ze swą niesłychanie mobilną siłą roboczą i wielomilionową rzeszą rodaków za Oceanem ma szansę szybko stać się nową Irlandią.

Ostatnie 12 miesięcy było więc niewątpliwie rokiem odkrywania Polski przez Europę.

Polityka 17.2005 (2501) z dnia 30.04.2005; Raport; s. 4
Reklama