Niełatwo być szwajcarskim pisarzem. Banki, zegarki, Alpy, frank szwajcarski, czekolada i lotnicze przesiadki w Zurychu – z tym na ogół kojarzymy Helwecję, zapominając, że kraj ten słowem pisanym stoi.
Zaczęło się to już w XVIII w., gdy Szwajcarię odkryli francuscy wolnomyśliciele. To tu, w drukarni hugenotów, wydawał swoje wywrotowe pisma François Marie Arouet, znany szerszej publiczności pod pseudonimem Voltaire (1694–1778). Z Lozanny pochodził jego szwajcarski konkurent Jean Jacques Rousseau (1712–1778), wynalazca miłości romantycznej, który w okolicach rodzinnego miasta umieścił akcję „Nowej Heloizy” (1761 r.). Niedługo później nad Jeziorem Genewskim pojawili się romantycy George Byron i Percy Shelley. Żona tego ostatniego Mary Shelley podczas nocy spędzonej z przyjaciółmi na wymyślaniu niesamowitych historii wpadła na pomysł opowieści o doktorze Frankensteinie (1818 r.).
To dopiero początek długiej listy pisarzy, postaci i dzieł literackich, które zawdzięczają Szwajcarii niejedną inspirację. To tu Fiodor Dostojewski wysyłał swoich bohaterów dla podleczenia nerwów; to w sanatorium na Czarodziejskiej Górze panowie Settembrini i Naphta walczyli o duszę studenta politechniki gdańskiej Hansa Castorpa. Nie gdzie indziej, lecz nad Jeziorem Bodeńskim umieścił akcję swej debiutanckiej powieści Stanisław Dygat. W niedalekim Montreux zaś Ernest Hemingway napisał „Pożegnanie z bronią”.
Jakby tego było mało, w tym samym mieście przeżył ostatnie lata życia twórca „Lolity” Vladimir Nabokov. W Lozannie zaś, jak przypomina Tom Wright w gazecie „International Herald Tribune”, spędzały letnie miesiące całe pokolenia pisarzy z Wysp Brytyjskich, począwszy od Edwarda Gibbona (1737–1794), autora „Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego”, poprzez Karola Dickensa (1812–1870), aż po Jamesa Joyce’a (1882–1941).