Archiwum Polityki

Matury tortury

Nowa matura przypomina wystawną operę – wydaje się trwać bez końca. Spektakl egzaminacyjny, rozdęty w czasie, ciągnie się już miesiąc. Dla maturzystów zaczyna się teraz czas najgorszy: wyczekiwania na wyniki i nerwowego obliczania, czy ze zdobytymi punktami ma się szansę na studia.

W przypadku tej matury na razie w oczy rzuca się efektowne opakowanie, nowa formuła i rozmach. O wiele trudniej już powiedzieć, jaki jest sens tego gigantycznego przedsięwzięcia. Nowa matura miała być zwieńczeniem reform edukacyjnych podejmowanych w III RP. Jej twórcy chcieli, by miała charakter egzaminu państwowego i jednocześnie była przepustką na studia, pozwalającą skończyć z koszmarem egzaminów wstępnych. Jej najważniejszą zaletą miała być bowiem obiektywizacja wyników: wszyscy, na terenie całego kraju, otrzymują te same zadania, które sprawdzane są już nie przez nauczycieli danej szkoły, lecz odpowiednio przeszkolonych egzaminatorów. Jeszcze jedną nowością jest i to, że egzaminy zdawać można na dwóch poziomach – podstawowym i rozszerzonym, a decyzja, który wariant wybrać, należy do samego maturzysty.

Wszystko zaczęło się 18 i 19 kwietnia od jeszcze jednej innowacji, która wywoływała sporo stresu i kontrowersji zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli. Po raz pierwszy abiturient miał do przygotowania 15-minutowe wystąpienie z języka polskiego. A ponieważ na tematy trzeba było decydować się wiele miesięcy wcześniej, istniała obawa (słuszna), że rozwinie się rynek usług maturalnych z konspektami lub gotowcami wystąpień, które trzeba potem tylko wyklepać przed komisją. – W praktyce te obawy okazały się nieuzasadnione – mówi Jarosław Klejnocki, polonista uczący w niepublicznym liceum i na Uniwersytecie Warszawskim, komentujący dla nas maturalne boje. – Wystarczyło zadać ze dwa pytania, by wiedzieć, czy delikwent wie, o czym mówi i czy coś na ten temat przeczytał, czy też wystąpienie sobie kupił.

Pytani poloniści zgodnie podkreślają, że strach przed nową (i w szkołach niećwiczoną) formą oracji z języka polskiego był na wyrost.

Polityka 20.2005 (2504) z dnia 21.05.2005; Temat tygodnia; s. 24
Reklama