W połowie lat 90. Tim LaHaye oraz Jerry B. Jenkins, dwaj mało znani amerykańscy pisarze literatury popularnej, wpadli na genialny w swej prostocie pomysł: napisali historię o nadchodzącym zmierzchu cywilizacji zachodniej i połączyli ten katastroficzny motyw z wątkami religijnymi. Seria „Left Behind”, u nas wydawana jako „Czasy ostateczne”, znalazła podatny grunt, kolejne tytuły trafiały na listy bestsellerów, z prestiżowym zestawieniem „The New York Times” na czele. Podaje się, że na świecie sprzedano około 30 mln egzemplarzy tej opowieści.
Nowa rola Draculi
Cała historia zaczyna się od tego, że w różnych zakątkach świata nagle znikają rozmaici ludzie (w pierwszej scenie anihilacji ulegają pasażerowie samolotu). Jesteśmy też świadkami wielkich międzynarodowych konfliktów, ot niedawno zakończyła się na przykład wojna Rosji z Izraelem. Błyskotliwą karierę na dyplomatycznej arenie zaczyna robić Nicolae Carpathia – rumuński polityk, który najpierw zostaje prezydentem swojego kraju, a następnie sekretarzem generalnym ONZ. Carpathia zdobywa umysły ludzi na całym świecie prostymi hasłami: chce zniszczyć 90 proc. broni zgromadzonej przez rozmaite państwa. Świat ma być zorganizowany wokół nowych zasad: odtąd ludzie mają stanowić jedną wspólnotę, posługiwać się jedną walutą i wyznawać jedną wszechświatową religię, na najwyższego zaś duchowego przywódcę zostanie wybrany kardynał wskazany przez Rumuna.
I być może wszystko potoczyłoby się tak, jak chciałby przywódca nowego świata, gdyby nie garstka ludzi (m.in. pilot, dziennikarz i duchowny), która nabiera rozmaitych podejrzeń. Oto proboszcz prowincjonalnego amerykańskiego kościoła dochodzi do wniosku, że wszystkie wydarzenia mają swoją osobliwą logikę, a wskazówki znajduje w liście św.