Archiwum Polityki

Polska w billingu

Kończący się właśnie Wielki Post był czasem wielkiej skruchy. W roli urzędowego spowiednika wystąpił profesor Nałęcz z komisją. Już tylko dotychczasowe wyniki śledztwa mocno skompromitowały „spontaniczny” model uprawiania życia publicznego, oparty na kontaktach nieoficjalnych. Jednocześnie tzw. afera Rywina okazała się aferą towarzyską, wpływającą na zmianę stylu życia elit, najlepiej czujących się dotychczas we własnym gronie. Jak te zdarzenia wpływają na nasze codzienne obyczaje?

Niewątpliwie ucierpiało życie towarzyskie stolicy. Tak jak wcześniej było w modzie bywać, tak dzisiaj w dobrym tonie jest – nie bywać. Najbardziej modne lokale to te, do których się nie chodzi. Warszawa stała się bardziej ponurym miastem niż dotychczas.

Jeszcze nie tak odległe są czasy, gdy niemal cała elita spotykała się jednego wieczoru, np. z okazji premiery głośnego filmu. Zaczęło się, jeszcze za Lecha Wałęsy, od „Parku Jurajskiego”, który zechcieli zobaczyć prawie wszyscy rządzący wówczas Rzeczpospolitą. W świeżej pamięci pozostał ubiegłoroczny pokaz „Pianisty” Romana Polańskiego, kiedy to w gmachu Filharmonii znalazła się cała elita stołeczna (także osoby dziś zamieszane w aferę Rywina), ci zaś, których nie zaproszono, czuli się pominięci.

Tymczasem na niedawne rozdanie Orłów (są to krajowe Oscary na zamiary) nie tylko nie przyszli politycy, ale nawet artyści, mimo że w roli głównej ponownie wystąpił „Pianista”, obsypany nagrodami we wszystkich kategoriach. Prowadzący zmuszeni byli powtarzać do znudzenia formułkę „Niestety, nagrodzony nie mógł przybyć osobiście...”. Był to jednocześnie solidarny gest protestu części środowiska przeciw zachowaniu organizatorów fety, którzy publicznie ogłosili, że nie mają życzenia oglądać z bliska Lwa Rywina, współproducenta „Pianisty”. Pęknięcie nastąpiło zresztą już wcześniej, w trakcie zbierania podpisów pod listem w sprawie obrony dobrego imienia Rywina; jedni się podpisali, a inni zdecydowanie odmówili.

Nie tylko z plotkarskich magazynów można się dowiedzieć o kolejnych nieudanych imieninach czy urodzinach. Przynajmniej na jakiś czas zarzucony został obyczaj zbiorowego kupowania drogocennych prezentów dla vipów, do którego to przedsięwzięcia wcześniej dopuszczani byli tylko najbliżsi znajomi gospodarza.

Polityka 16.2003 (2397) z dnia 19.04.2003; kraj; s. 28
Reklama