Archiwum Polityki

Matura z przym rużeniem oka

Nauczyciele alarmują, że licea profilowane – które miały zastąpić technika – będą dawały gorsze matury i produkowały kolejne zastępy bezrobotnych: bez zawodu i bez szans na studia.

Rozpoczęło się kolejne polowanie na miejsce w ponadgimnazjalnej szkolnej ławce. Wygląda na to, że podobnie jak przed rokiem najbardziej oblegane będą szkoły, kończące się maturą. Chętnych do zasadniczych szkół zawodowych jest coraz mniej. Ale nauczyciele twierdzą, że wcale nie musi to oznaczać podniesienia ogólnego poziomu nauczania. Raczej, że może dojść do wielkiej oświatowej fikcji.

Wrocław stał się poletkiem doświadczalnym rewolucji oświatowej, zadekretowanej przez ministra Handkego, której głównym filarem (obok gimnazjów i nowej matury) miał być nowy sposób kształcenia na poziomie średnim. Reforma systemu edukacji w pierwotnym kształcie przewidywała istnienie dwóch rodzajów liceów: proakademickich i prozawodowych (profilowanych). Absolwenci pierwszych mieli trafiać na studia, absolwenci drugich uzupełniać przez rok lub półtora wiedzę w dających zawód szkołach policealnych lub także studiować. Po dojściu do władzy SLD minister Krystyna Łybacka pozwoliła przywrócić do życia technika. Wrocław oparł się tej kontrrewolucji i przed rokiem nie przyjmowano tu uczniów do techników; mieli oni do wyboru 26 trzyletnich ogólniaków, 19 trzyletnich liceów profilowanych i 8 tradycyjnych zawodówek. Spośród 9,2 tys. uczniów do ogólniaków trafiło 56 proc., do liceów profilowanych – 35 proc., niespełna 9 proc. do zawodówek. (W kraju co czwarty uczeń uczy się w technikum).

Teraz okazuje się, że nowe licea profilowane rozczarowują wszystkich: uczniów, rodziców, nauczycieli, ewentualnych pracodawców, a nawet lokalne władze oświatowe. – Stajemy przed koniecznością wyboru spośród dwóch złych rozwiązań: albo obniżamy poziom wykształcenia średniego, albo zwiększamy liczbę uczniów, dla których nauka musi skończyć się niepowodzeniem – przyznaje nawet Jarosław Obremski, wiceprezydent miasta odpowiedzialny za oświatę, który wcale nie był przywiązany do techników: Ich utrzymanie byłoby równoznaczne z produkcją kolejnych roczników bezrobotnych.

Polityka 17.2003 (2398) z dnia 26.04.2003; Społeczeństwo; s. 86
Reklama