Archiwum Polityki

Piękno na wygnaniu

Rozmowa z prof. Władysławem Stróżewskim

W pana książce „Wokół piękna” pada pytanie: czy warto dziś rozmawiać o pięknie? Warto, panie profesorze?

Zależy z kim. Ale obawiam się, że zatraciliśmy zmysł piękna, podobnie jak zmysł szlachetności, prawości. Upchaliśmy te wartości w ciemnych kątach.

Wedle klasycznych rozróżnień piękno było kojarzone z doskonałością moralną.

W Grecji piękno i dobro łączyło się w jedną wartość. Jeśli mamy do czynienia z człowiekiem moralnie dobrym, to jest to człowiek piękny. Robi na nas takie wrażenie jak dzieło sztuki. Tymczasem dzisiaj żyjemy tylko według prawa. Ludzie tłumaczą swoje nieetyczne zachowania, mówiąc, że prawo tego nie zabrania. Nie widzą potrzeby odwoływania się do wyższych wartości, np. do kodeksu honorowego czy choćby do przyzwoitości.

Przyzwyczailiśmy się do życia w niepięknym świecie. Godzimy się, aby otaczała nas brzydota. Nie domagamy się piękna. A przecież nie mamy prawa oszpecać świata. Były epoki, w których ludzie mieli niezwykle wyostrzony zmysł piękna. Cudownie o świat dbali Grecy. Żadna świątynia ani budowla grecka nie niszczy krajobrazu. Przeciwnie, uwzniośla go. Piękne są średniowieczne i barokowe miasta. Nie szukajmy daleko. Kraków też jest pięknym miastem. Niestety, systematycznie oszpecanym przez krzykliwe szyldy, byle jakie reklamy. Miasto zostało otoczone przez ponure blokowiska, które na dziesięciolecia zdewastują krajobraz. Tak jest zresztą w całej Polsce.

Jerzy Nowosielski mówił, że kiedyś każdy rzemieślnik był artystą. Choćby się nawet starał, nie potrafił zrobić brzydkiego przedmiotu. Dziś takich rzemieślników trzeba szukać ze świecą. Kto wygnał piękno z naszego otoczenia?

Masowe i komercyjne społeczeństwo. Ilość zastąpiła jakość.

Polityka 17.2003 (2398) z dnia 26.04.2003; Kultura; s. 59
Reklama