We wrocławskim Hutmenie 18 lipca uroczyście wyłączono Elektroniczną Maszynę Cyfrową Odra 1305, która przepracowała tu 28 lat. Żegnano ją jak pracownika odchodzącego na zasłużoną emeryturę. W księdze pamiątkowej napisano: „Jest w stanie pełnej sprawności technicznej i intelektualnej”.
Odra była komputerem (30 lat temu mówiono także: mózg elektronowy), w co dzisiejszym użytkownikom pecetów trudno pewnie uwierzyć. Waży ok. 100 kg, a współpracująca z nią drukarka – 400 kg. Startowała mając ledwie 16 kilobajtów pamięci operacyjnej. Ostatecznie osiągnęła 1 MB, czyli mniej więcej tyle, ile komputery PC 286 na początku lat dziewięćdziesiątych. Odra była produkowana od połowy lat sześćdziesiątych we wrocławskim Elwro. W Hutmenie do końca drukowała płachty papieru dokumentujące przebieg procesu produkcyjnego, poczynając od ilości potrzebnego surowca po gotowe elementy wychodzące z firmy. Nie była pracownikiem łatwym. Nie znosiła kurzu i brudu. Obsługujący ją ludzie musieli nosić fartuchy i zmieniać obuwie, a klimatyzatory utrzymywać temperaturę od 16–21 st. C. Helena Anioł, która opiekowała się Odrą od 20 lat, wspomina, że na początku potrzeba było prawie 20 osób, żeby działała. Jedna grupa perforowała taśmy i karty, przygotowując dane, kolejna je sortowała, następna wprowadzała do pamięci. Dopiero wtedy do pracy przystępowali ludzie opracowujący informacje.
Odra była ofiarą systemu. Musiała ustąpić miejsca komputerom Riad, które były „lepsze”, bo wymyślono je w ZSRR. A po upadku systemu Elwro zostało wykupione przez Siemensa i musiało zapomnieć o komputerach. Ostatnia czynna dotąd Odra ma trafić do muzeum techniki we Wrocławiu, które jednak na razie nie istnieje.