Archiwum Polityki

Wioska uczonych

Ogłaszając doroczną akcję stypendialną dla młodych naukowców, która ma powstrzymać odpływ z uczelni tych najzdolniejszych, zadajemy sobie pytanie: czy aby słusznie robimy? Czy w prowincjonalnej Polsce można zrobić światową karierę?

Gdy mam jakieś pytanie do profesora Harvardu lub Columbii, to wysyłam e-mail i zawsze dostaję odpowiedź – zapewnia dr Andrzej Cieślik, adiunkt na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. – Czuję się światowcem w tym sensie, że utrzymuję kontakty z nauką światową. Dzięki postępowi telekomunikacji nie ma obecnie większego znaczenia, gdzie się pracuje. Ale organizacyjne ramy uprawiania nauki w Polsce są bardzo odległe od świata.

Dr Cieślik (rocznik 1970, stypendysta „Polityki” z 2002 r. ) ma już wystarczający dorobek w postaci publikacji (artykuły w prestiżowych czasopismach, współautorstwo książek), aby rozpocząć formalne starania o nadanie stopnia doktora habilitowanego. Zimą został zaproszony do Norwegii z gościnnymi wykładami i seminariami w ramach lokalnego programu wymiany wykładowców.

– Młody uczony w Polsce nie tylko może być światowcem, ale powinien nim być – przekonuje dr Bogna Gawrońska-Nowak (rocznik 1970), adiunkt w Katedrze Ekonomii Uniwersytetu Łódzkiego.

Dr Maciej Wojtkowski z Wydziału Fizyki i Astronomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (rocznik 1975) uważa, że swoje badania w dziedzinie tomografii optycznej prowadzi na światowym poziomie: – Tę opinię opieram na wiedzy o laboratoriach ośrodków akademickich, które odwiedzałem, a nawet pracowałem tam przez jakiś czas, np. Instytut Fizyki Medycznej w Wiedniu, Instytut Optyki Stosowanej Canterbury w Anglii, MIT w USA, Uniwersytety w Tsukubie i Yamagacie w Japonii. Wojtkowski został stypendystą „Polityki” w 2001 r. jako magister z dużym dorobkiem w postaci publikacji w światowym piśmiennictwie naukowym i prezentacji na międzynarodowych konferencjach, po stażach w Austrii i Wielkiej Brytanii.

Polityka 20.2003 (2401) z dnia 17.05.2003; Społeczeństwo; s. 90
Reklama