W 1703 r. Piotr I w bagnistym ujściu Newy, w miejscu, gdzie wcześniej były tylko czuchońskie wioski, postanowił wznieść od podstaw nową stolicę imperium. Trwała wojna północna. Do budującego się Petersburga ciągnęli ludzie z różnych stron Europy: dezerterzy, uchodźcy, szukający pracy robotnicy i rzemieślnicy. Bez wątpienia byli wśród nich i Polacy, ale nie zachowały się na ten temat żadne przekazy.
Wędrówki Polaków na wschód zaczęły się jednak niebawem. Najpierw były to misje i poselstwa, które włączały się w gry dyplomatyczne i intrygi prowadzone na carskim dworze. Potem, po upadku insurekcji kościuszkowskiej i powstania listopadowego – pielgrzymki przebłagalne, najczęściej z prośbą o zwrot zarekwirowanych majątków. XIX-wieczny Petersburg, europejska metropolia, przyciągał także ludzi kultury i nauki. To tu toczyło się prawdziwe życie. Warszawa – stolica nieistniejącego państwa, spadła niemal do roli miasta prowincjonalnego, leżącego na uboczu świata.
Romanse Romanowów
Carski dwór miał magnetyczną siłę przyciągania. Przyjęcia i uczty w Pałacu Zimowym były słynne na całą Europę. W drugiej połowie XVIII w. życie dworu pochłaniało ponad 10 proc. budżetu państwa. Tu rozgrywano wielką politykę. A były to czasy, gdy wielkiej polityce lubiły towarzyszyć wielkie romanse. Ten najgłośniejszy rozpoczął się w 1755 r., gdy Stanisław August Poniatowski, wówczas stolnik litewski, spotkał małżonkę następcy tronu 27-letnią Katarzynę. Wspomina, że „miała usta zdające się wywoływać pocałunek”. W pamiętnikach zwierza się, że ofiarował jej dziewictwo, choć historycy są zdania, że nieco przesadził. W każdym razie romans był gorący, a kochankowie zostali przyłapani niemal in flagranti przez męża Katarzyny. On wówczas także przeżywał związek miłosny i wszystko jakoś się ułożyło.