Archiwum Polityki

Sztuczny raj

Debiutancka powieść Michaela Cunninghama „Dom na krańcu świata” (ukazała się w Stanach Zjednoczonych na początku lat 90.) opisuje zawiły proces dojrzewania człowieka, który musi zaakceptować fakt, że nie założy zwyczajnej rodziny, bo jest gejem. Opowieść zaczyna się pod koniec lat 60. w jednym z prowincjonalnych amerykańskich miasteczek położonych na południu kraju, do którego powoli docierają echa obyczajowej rewolucji dzieci-kwiatów. Nastoletni Jonathan, dusząc się w nieszczerej, sztywnej atmosferze rodzinnego domu, wyjeżdża na studia do Nowego Jorku, gdzie prowadzi podwójne życie. Wieczory spędza z przygodnie poznanymi kochankami, mieszka natomiast z Clare, weteranką ruchu hipisowskiego, starszą od siebie o 10 lat biseksualistką, która marzy o dziecku. Wkrótce dołącza do nich Bobby, szkolna miłość Jonathana. We troje tworzą w przedziwny związek, oparty na zaufaniu, tolerancji i bezgranicznym oddaniu.

W książce Cunninghama, podobnie jak i w jego najbardziej znanej powieści „Godziny”, za którą pisarz otrzymał nagrodę Pulitzera – najwięcej kontrowersji wzbudza nie tyle opis perwersyjnych układów erotycznych tworzonych przez bohaterów (nie ma ich zresztą aż tak dużo), co uznanie niekonwencjonalnego związku za lepszą alternatywę życia rodzinnego. Cunningham z godną podziwu konsekwencją przeciwstawia jałowym, nieciekawym i jego zdaniem kompletnie wyniszczającym emocjonalnie relacjom heteroseksualnym miłość innego rodzaju, wolną od upokorzeń, dominacji, w której klasyczne role: dziecka, ojca i matki zostały rozpisane na wiele głosów i na nowo zdefiniowane.

Specyficzny styl narracji, polegający na częstej zmianie punktów widzenia (kolejne wydarzenia – jak u Wirginii Woolf, ulubionej pisarki Cunninghama – relacjonują różni bohaterowie) nie daje szans uzyskania odpowiedzi na rodzące się w trakcje lektury pytania.

Polityka 31.2003 (2412) z dnia 02.08.2003; Kultura; s. 49
Reklama