Dwa lata temu, gdy podczas 37 kongrsu ASCO ogłoszono pierwszy spektakularny sukces Glivecu w leczeniu przewlekłej białaczki szpikowej, w pacjentów wstąpiła nadzieja. Jakie dobre wieści możemy przekazać z tegorocznego kongresu?
Odkrycia takie jak Glivec nie pojawiają się dziś w medycynie często. Zwłaszcza w onkologii, gdzie naszym przeciwnikiem jest bardzo podstępny wróg. Musiałabym być nieodpowiedzialną optymistką, gdybym wierzyła, że co rok będziemy świadkami przełomu w terapii raka. Ale przecież postęp jest znaczący, choć może nie tak spektakularny, jak oczekiwałaby opinia publiczna. W tym roku mamy np. bardzo dobre wieści na temat innego leku Iressy.
Wiem, że zajmuje się pani głównie nowotworami trzustki. To wyjątkowo niebezpieczny rak, zbyt późno rozpoznawany, by leczenie przynosiło dobry efekt.
Tak, według szacunków w Stanach Zjednoczonych 30 tys. ludzi umrze w tym roku z tego powodu. To czwarta przyczyna wśród zgonów na raka, pięcioletnie przeżycia notujemy zaledwie u 4 proc. chorych. Wiele badań koncentruje się w tej chwili na poszukiwaniu genetycznej natury nowotworu, a gdy to się uda – będziemy umieli zidentyfikować pacjentów obciążonych największym ryzykiem, by w razie wystąpienia choroby natychmiast przystąpić do leczenia. Dziś chirurgiczne wycięcie guza z trzustki ma sens tylko wtedy, gdy rak nie rozprzestrzenił się w organizmie, a niestety dzieje się to błyskawicznie.
Podczas kongresu pojawiły się doniesienia na temat eksperymentalnych szczepionek przeciw rakowi trzustki. Wierzy pani w tę metodę leczenia?
Jeśli rzeczywiście ktoś potrafi tak wzmocnić układ odporności chorego, by umiał on pokonać komórki rakowe w trzustce – będziemy mieli do czynienia z przełomem.