Dzięki powieściom „Nie mów nikomu” i „Bez pożegnania”, wydanym także w Polsce, Harlan Coben stał się niekwestionowaną gwiazdą amerykańskiej literatury sensacyjnej. Te dwie książki, ostatnie w jego dorobku, pokazują go jako pisarza już uformowanego, znakomicie łączącego zaskakującą fabułę i rytm zdarzeń z wielowątkową, precyzyjną konstrukcją opowieści. Opublikowana właśnie powieść „Bez skrupułów” – pisarski debiut Cobena – pokazuje z kolei, jak kształtowały się cechy jego stylu.
Oto na terenie kampusu uniwersyteckiego w New Jersey w tajemniczych okolicznościach znika jedna ze studentek, wszelkie ślady wskazują, że padła ofiarą zabójstwa. Półtora roku później do kilku osób zostaje wysłana dziwna przesyłka i jest wielce prawdopodobne, że jej nadawczynią była zaginiona Kathy Culver. Z ręki mordercy ginie także senior rodu Culverów i zaczynają rodzić się wątpliwości, czy aby to pasmo nieszczęść, które spotkało rodzinę, jest wyłącznie dziełem przypadku.
Tutaj do akcji wkracza główny bohater, pojawiający się także w wielu następnych thrillerach Cobena, czyli Myron Bolitar, na co dzień agent sportowy, w przeszłości praktykujący w FBI. Myron nie ma łatwego życia, bo co i rusz musi borykać się z nieuczciwymi menedżerami, mafią, która próbuje podkupić jego zawodników, szantażystami, a po godzinach jest jeszcze wplątany w kryminalną aferę. W tej sytuacji ratuje go inteligencja i ironiczne poczucie humoru przypominające nieco styl bohaterów Raymonda Chandlera.
Odwołań do tego klasyka czarnego kryminału jest więcej: Bolitar stopniowo odkrywa na przykład, jakie to piekło zgotowała sobie rodzina Culverów, powszechnie szanowana i na pozór uosabiająca cnoty amerykańskiej klasy średniej z cichego przedmieścia. Okazuje się bowiem, że prawie nikt nie jest tam bez winy i w rozmaity sposób może być powiązany z rozgrywającą się mroczną tragedią.