Od czasu ataków 11 września 2001 r. nauki przekazywane uczniom islamskich szkół nad Zatoką Perską stały się przedmiotem ostrej krytyki ze strony Zachodu. Ale są też tematem trudnej debaty arabskich reformatorów szkolnictwa. W Arabii Saudyjskiej dyskutuje się więc ostrożnie na temat nietolerancji i fanatyzmu, do których nakłaniają islamskie podręczniki religijne. W Kuwejcie rozważa się nieśmiało wprowadzenie pewnych zmian do programu nauczania szkół podstawowych i średnich.
Szkolne wstrząsy
Za to w maleńkim emiracie Kataru po cichu, bez zbędnego gadania, odbywa się od jakiegoś czasu rewolucja edukacyjna. W styczniu 2003 r. emir kraju szejk Hamad ibn Chalifa as-Sani ogłosił gruntowną reformę systemu nauczania w szkołach państwowych. Język angielski stał się obowiązkowy już od pierwszej klasy, zwiększono liczbę godzin tego języka, a zredukowano lekcje islamu i arabskiego z sześciu do czterech godzin tygodniowo. Zostawiono tylko jeden podręcznik do religii (Arabia Saudyjska ma ich pięć lub sześć). W szkołach wprowadzono też rady uczniowskie, do których trafia się poprzez wybory. Szczegółowy przegląd i odnowę katarskiego szkolnictwa rząd kraju zlecił amerykańskiej agencji Rand Corp.
– Reforma szkolnictwa w Katarze jest czymś wyjątkowym w skali całego Bliskiego Wschodu – mówi z dumą Darwish Al Emadi, były dziekan studiów podyplomowych na Uniwersytecie Katarskim, który obecnie nadzoruje realizację reformy. – To prawdziwe trzęsienie ziemi.
Katarska reforma wzbudza jednak ostrą krytykę konserwatywnych sąsiadów i ortodoksów religijnych, którzy uważają ją za wynik rosnących tu wpływów USA. Mułłowie ostrzegają wiernych w meczetach przed amerykańskimi zakusami na dusze dzieci.