Archiwum Polityki

Lord Kanclerz schodzi ze sceny

Z brytyjskich sądów miały zniknąć peruki i historyczne stroje sędziów i adwokatów – Lord Kanclerz stojący na czele resortu sprawiedliwości urządził wielkie konsultacje społeczne na ten temat, pokazując kilka wersji nowych strojów na stronach internetowych ministerstwa. Ale zanim doczekał się wyników tego sondażu sam zniknął ze struktury władzy, zmieciony niespodziewaną decyzją premiera Tony’ego Blaira. A pełnił – zgodnie z tradycją liczącą 1398 lat – jednocześnie kilka funkcji: jako się rzekło, stał na czele ministerstwa sprawiedliwości, był także jednoosobowym sędzią najwyższym, on też mianował sędziów, był kimś w rodzaju generalnego inspektora sądownictwa, a dodatkowo przewodniczył Izbie Lordów, czyli – w naszych realiach – był marszałkiem Senatu. To zbyt dużo jak na jedną osobę – zawyrokował premier, który opowiedział się za rozdzieleniem poszczególnych funkcji sprawowanych przez Lorda Kanclerza. Na nic się zdały argumenty, że instytucja Kanclerza jest na Wyspach starsza niż urząd premiera. Derry Irvine, zresztą dobry znajomy premiera, nie zachował żadnego z rozdzielanych urzędów, bo kiedy przyszło co do czego, sam okazał się największą przeszkodą w przeprowadzeniu tych reform. Krytycy Blaira, obwiniający go za zbytni pośpiech, dowodzą, że nie są jeszcze gotowe nowe urzędy przejmujące funkcje Kanclerza: ani sąd najwyższy, ani tryb powoływania sędziów przejęty z rozwiązań amerykańskich. A swoją drogą, należy podziwiać obrazobórczą odwagę premiera – i dedykować ten przykład naszym jakże ostrożnym reformatorom.

Polityka 26.2003 (2407) z dnia 28.06.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 15
Reklama