Po Stalingradzie, zagładzie 6 armii niemieckiej i dwóch armii rumuńskich w końcu 1942 r., wojska radzieckie przeszły do natarcia, przesuwając na południu linię frontu o ok. 600–700 km. 8 lutego zdobyły Kursk, a 16 lutego czołówki pancerne weszły do Charkowa.
Zaskoczony natarciem Rosjan Hitler nakazał dowódcy Grupy Armii Południe feldmarszałkowi Erichowi Mansteinowi przeciwnatarcie. Kliny pancerne Mansteina odbiły Charków 14 marca, zmuszając armie sowieckiego Frontu Południowo-Zachodniego do odwrotu. Między Dońcem a Dnieprem padło 23 tys. Rosjan, w ręce niemieckie dostało się 615 czołgów i 354 działa. Rosyjska 3 Armia Pancerna została rozbita. Ten niewątpliwy sukces Niemców pod Charkowem propaganda goebbelsowska okrzyknęła rewanżem za Stalingrad. Rosjanie przekonali się, że wszystko jeszcze w tej wojnie może się zdarzyć.
Front przybrał teraz nowy kształt z charakterystycznym występem łuku kurskiego, wrzynającym się w stronę Niemców. Ten występ, nazwany przez Mansteina balkonem – o powierzchni połowy Anglii, jak z przesadą wyliczył brytyjski premier Winston Churchill – aż prosił się o operację oskrzydlającą z rejonu Orła na północy i Biełgorodu na południu. Nasycenie tego balkonu wojskami radzieckimi zaangażowało 40 proc. sił rosyjskich z 4500 czołgami. W sumie znalazło się tam dziesięć radzieckich armii ogólnowojskowych, dwie armie pancerne, jeden korpus armijny i cztery pancerne. Tyły zabezpieczał Front Stepowy Iwana Koniewa.
Nacierać czy bronić się
Nacierać czy bronić się: te dylematy przeżywał zarówno Stalin, jak i Hitler, gdyż obaj kochali jedynie nacierać. „Rosjanie znaleźli się przecież teraz w tak beznadziejnym położeniu, że bylibyśmy głupcami, gdybyśmy tego nie wykorzystali” – miał powiedzieć Hitler, przekonany, że Rosjanie sięgają do ostatnich rezerw.