Fałszerstwa, wyłudzenia, korupcja, utrudnianie śledztwa, namawianie do fałszywych zeznań, pomówienia, jazda po pijanemu to tylko niektóre z zarzutów, z jakimi zgłaszają się na Wiejską prokuratorzy. Poseł jest chroniony immunitetem, dlatego wszystkie postępowania karne muszą odbywać się za wiedzą i zgodą Sejmu, chyba że sam parlamentarzysta zrezygnuje z tej ochrony.
W obecnej kadencji o pozbawienie immunitetu upomniano się już dziewięć razy. Tylko w ostatnich dniach prokuratury wystąpiły o odebranie immunitetu kolejnym posłom: Renacie Beger, Józefowi Skowyrze, Andrzejowi Jagielle, Ryszardowi Maraszkowi oraz senatorom – Sergiuszowi Plewie i Zbigniewowi Gołąbkowi. Poprzednie sprawy w większości nie wyszły poza komisję regulaminową, która rozpatruje takie wnioski, ponieważ posłowie sami woleli rezygnować z immunitetu, niż być go formalnie pozbawiani na forum Sejmu.
Wobec 16 posłów wszczęto postępowanie karne jeszcze przed wyborami. Po wyborach sądy poczuły się nieco zdezorientowane i zaczęły zawieszać postępowania. – Same potraktowały posłów niczym święte krowy – uważa Tomasz Nałęcz, wicemarszałek Sejmu. – Tymczasem zasada jest prosta: nie rozciągamy immunitetu na sprawy rozpoczęte przed wyborami – dodaje wicemarszałek. Potwierdził to po wyborach parlamentarnych w 2001 r. Trybunał Konstytucyjny, który orzekł, że nie ma przeszkód, by kontynuować rozpoczęte procesy.
Wicemarszałek Nałęcz przyznaje, że byłoby najlepiej, gdyby posłowie w sprawach karnych od razu zrzekali się immunitetu (na razie utrwaliła się zasada, że bezzwłocznie rezygnują z niego w razie wypadków i wykroczeń drogowych).
Nawet jednak zrzeczenie się lub odebranie posłowi immunitetu nie załatwia sprawy. Parlamentarzyści unikają sądów jak mogą, usprawiedliwiają się na tysiące sposobów i już nawet nie zawracają sobie głowy, czy ktokolwiek w te tłumaczenia uwierzy.