Archiwum Polityki

Bruce Wszechmogący

:-'

Nowa komedia Toma Shadyaca („Ace Ventura: Psi detektyw”, „Gruby i chudszy”) obśmiewająca ludzką tęsknotę do boskiej doskonałości bije w Stanach rekordy popularności. Ulubieniec amerykańskiej publiczności Jim Carrey („Maska”, „Truman Show”, „Człowiek z księżyca”) gra w niej sfrustrowanego reportera lokalnej sieci telewizyjnej Eyewitness News z Buffalo, który kręci satyryczne kawałki, ale marzy o tematach poważniejszych na miarę swego dziennikarskiego talentu. Kiedy zostaje wyrzucony z pracy, złorzeczy Bogu, co zostaje natychmiast odnotowane w zaświatach. Bóg, przed którego obliczem staje, przekazuje mu w odruchu litości całą swoją nadprzyrodzoną moc, zlecając mu misję czynienia dobra i ulepszania świata. Zgrany pomysł, na różne sposoby wykorzystywany nie tylko przez hollywoodzkich filmowców (warto wspomnieć perypetie naszego „Anioła z Krakowa”, który całkiem nieźle sobie radził w odwrotnej sytuacji), sprawdza się głównie dzięki komediowemu zmysłowi Carreya, który daje tu grepsiarski popis swoich umiejętności. Komedia Shadyaca „Bruce Wszechmogący” na pewno nie jest najlepszym pretekstem do refleksji o duchowości, ale niekiedy stwarza okazję do śmiechu.

(JAW)

:-) świetne
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe
Polityka 32.2003 (2413) z dnia 09.08.2003; Kultura; s. 48
Reklama