Złowieszcze doniesienia, że z powodu suszy ceny chleba gwałtownie wzrosną, nie wydają się uzasadnione. Wprawdzie ze wstępnych przymiarek GUS wynika, że zbiory zbóż będą o około 10 proc. niższe niż w ubiegłym roku, ale mimo to na suszy nie tylko nie powinniśmy stracić, ale możemy nawet zarobić.
W detalicznej cenie bochenka chleba – według piekarzy – mąka stanowi około 25 proc. Gdyby więc nawet zdrożała ona aż o 10 proc., to w pieniądzach oznaczałoby to niecałe 4 gr różnicy (patrz rysunek). Nie ma też powodu, abyśmy musieli więcej ziarna sprowadzać z zagranicy. Podobnie jak w latach poprzednich potrzebny będzie import wysokoglutenowej pszenicy. Nie ma natomiast obawy, że zdrożeje zboże na pasze. Nie zapominajmy, że w chłodniach mamy ogromną górę wieprzowiny, z którą musimy się uporać do momentu wejścia do UE. Te nadwyżki skutecznie będą hamować ceny mięsa, nie zachęcając rolników do większej hodowli świń. Popyt na zboże paszowe będzie więc mniejszy niż w latach ubiegłych. Okazuje się, że susza ma dla nas i taką dobrą stronę, że pomoże rozwiązać problem zamrożonej świńskiej górki. Tych plusów jest zresztą więcej.
Dziś statystyczny Polak miesięcznie wydaje na pieczywo 18 zł 29 gr; o całe 2 zł więcej – według GUS – kosztują nas warzywa, ponad 10 zł miesięcznie wydajemy zaś na owoce. Tymczasem zarówno dla warzyw jak i owoców pogoda w tym roku jest łaskawa, ich zbiory są więc wyższe, a ceny nieco spadły. A więc nie ma podstaw, aby w sumie nasze wydatki na żywność miały wzrosnąć.
Oczywiście, jest problem pojedynczych gospodarstw rolnych, które zbiorą niższe od spodziewanych plony zbóż. Dla odmiany jednak dodatkowe i to wcale niemałe pieniądze wpłyną do kieszeni ogrodników i sadowników oraz licznych firm, zajmujących się eksportem mrożonek oraz warzywnego suszu.