Archiwum Polityki

Nowy numer posła Bondy

Słynny ze zbożowych afer Ryszard Bonda, parlamentarzysta, który do Sejmu trafił z poręki samego Leppera, znalazł jeszcze jeden sposób na dobry interes. Wydzierżawił część swojej ziemi – 150 hektarów w Gocławicach, gmina Karnice, woj. zachodniopomorskie – dwóm kontrahentom naraz. Najpierw w 2001 r. zawarł 15-letnią umowę z Wojciechem Nowakiem, Polakiem od kilkunastu lat mieszkającym w Tajlandii. Rok później to samo pole wynajął Agroserwisowi, firmie z kapitałem duńskim. Miał prawo podejrzewać, że oszustwo nie zostanie ujawnione, bo pan Nowak do Polski zagląda rzadko i z tej racji zarządcą swojego gospodarstwa (320 ha) i dzierżawionych 150 ha ustanowił właśnie Bondę. – Ale on mnie oszukiwał – mówi Nowak. – Nie składał sprawozdań ani nie przekazywał zysków. Na dodatek zawłaszczył moje maszyny rolnicze.

Wojciech Nowak przyjechał do kraju, aby osobiście dopatrzyć majątku i zorganizować żniwa. Z Bondą nadal nie mógł się porozumieć, zawiadomił więc prokuraturę o oszustwach posła. Wtedy jeszcze nie wiedział o wszystkim. – Pole było obsiane rzepakiem, zamówiłem siedem kombajnów i przystąpiłem do żniw – opowiada. Zdziwił się i przeraził, kiedy obok jego maszyn na polu pojawiły się jakieś obce. To Duńczycy z Agroserwisu także postanowili zebrać rzepak. Machali aktem dzierżawy i krzyczeli, że pan Nowak jest złodziejem, który kradnie ich plony. Wezwano policję. Ta najpierw zatrzymała Nowaka jako podejrzanego, ale po zapoznaniu się z dokumentami uznała, że to cywilny spór stron i policji nic do tego.

Następnego dnia Wojciech Nowak ponownie przystąpił do żniw, ale Duńczycy – nie w ciemię bici – przysłali kombajny i małą armię ochroniarzy.

Polityka 32.2003 (2413) z dnia 09.08.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama