Archiwum Polityki

Dziś, czyli wczoraj

Koniec wakacji, powroty, przetasowania towarzyskie, przegląd kadr SLD.

– Nie mam wrogów – mówi baron do baroneta. – Przyjaciele mówią o mnie dostatecznie źle.

Inny dialog u schyłku lata: rozmowa dwóch kolegów przed weryfikacją z Nieporętem w tle. Kolega stara się uspokoić współbojownika:
– Weryfikacja – powiada. – Wielkie mi halo. Znam gorsze sytuacje. Wyobraź sobie, że jesteś na polanie. Nagle zza krzaków wychodzi zębate wilczysko. Co wtedy zrobisz?
– Strzelę do niego ze sztucera.
– Ale ty nie masz sztucera.
– No to sięgnę po nóż myśliwski.
– Nie masz noża.
– Wdrapię się na drzewo.
– Do najbliższego drzewa pięćdziesiąt metrów. Nie zdążysz.
Kolega kolegi przetarł okulary i zamruczał posępnie.
– Komu ty, kurde, właściwie kibicujesz – wilkowi czy mnie?

Znowu ruszyła Komisja Śledcza. Przynajmniej nie ma wątpliwości, kto komu kibicuje. Śledczy Rokita zawędrował na okładkę „Vivy !”. To rozumiem – kariera. Śledczy Ziobro w jednym z wywiadów też się pochwalił. Gdzie tylko się pokaże, proszą go o autograf. Jak Ibisza. A on, przytłoczony popularnością, podpisuje się na kartkach i w imionnikach. Po uprzedniej konsultacji telefonicznej; przyzwyczaił się, że bez suflera ani rusz. Zwłaszcza – rusz główką. Kiedy myślę o tych ozdobnikach naszej codzienności, wraca do mnie opowiastka z Odessy. Objaśniająca, skąd biorą się wirtuozi. Otóż w pewnej ubogiej rodzinie pojawił się bachor. Muzykalny, że nie daj Boże. Słuchał z płyt Ojstracha, napawał się Menuhinem z radia, aż wreszcie rodzice kupili mu bębenek. Od tej pory z okien czynszówki rozlegało się głuche dudnienie.

Polityka 35.2003 (2416) z dnia 30.08.2003; Groński; s. 93
Reklama