Po niekonwencjonalnym „Shreku”, wyprodukowanym przez studio DreamWorks SKG Jeffreya Katzberga, Stevena Spielberga i Davida Geffena, otrzymujemy kolejną z tej wytwórni, tym razem nieco bardziej klasyczną, animację odwołującą się do jednego z bardziej znanych wątków „Baśni z 1001 nocy”. Odniesienia te są jednak czysto umowne, film „Sindbad: legenda siedmiu mórz” ma oryginalny scenariusz, specjalnie napisany przez autora „Gladiatora”. Ważną rolę pełnią w nim aluzje do śródziemnomorskich legend, w tym do greckiego mitu o Damionie i Pytiuszu. Filmowy Sindbad nie jest, jak w arabskim oryginale, bogatym kupcem, lecz piratem i nie przywozi sobie z dalekiej wyprawy morskiej drugiej żony, tylko wyrusza w podróż z ukochaną, która pomaga mu odnaleźć, wykradzioną podstępem przez boginię chaosu Eris, bezcenną Księgę Pokoju. Konflikt polega na próbie lojalności, jakiej zostaje poddany główny bohater. Sindbad musi wybrać albo życie własne, albo swojego przyjaciela Proteusza, który mu zaufał. Ciekawe, że ta pełna fantastycznych przygód i spotkań z osobliwościami świata bajka przypomina chwilami poczciwą, romantyczną komedię z dowcipnie zarysowanymi charakterami, oddającymi zachowania współczesnych ludzi. Na osobną pochwałę zasługuje polski dubbing. W roli Sindbada słyszymy Michała Żebrowskiego, który znakomicie wczuł się w postać niepokornego, krnąbrnego i szalenie sentymentalnego brutala. Głos jego wybranki Mariny podkłada Olga Bończyk, która także poradziła sobie nieźle z trudnym zadaniem.
(JAW)
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe