Archiwum Polityki

Przedmieścia budzą się o czternastej

La Cité des 4000 samochody podpala się zwykle między trzecią a czwartą rano. Więc do czternastej młodych ludzi raczej nie widuje się tu na ulicach. Odsypiają. Jeśli po opustoszałej, wpółwymarłej ulicy idzie człowiek o europejskich rysach, to z pewnością usłyszy: – Dégage d’ici! Spadaj stąd. Otwierać się będą okna i z okien ludzie będą tak krzyczeć.

La Cité des 4000 jest częścią Courneuve. To jedna z miejscowości na północnych przedmieściach Paryża. W samym środku typowej podmiejskiej okolicy, złożonej z jedno- lub kilkurodzinnych domów, stoi blokowisko z wielkiej płyty. Kilka betonowych kilkunastopiętrowych gigantów wybudowano w pośpiechu w latach 60., żeby przyjąć repatriantów z Algierii. O Courneuve było głośno już w czerwcu tego roku. Jedenastoletni Sidi, który mył samochód ojca, został śmiertelnie postrzelony przez dwóch kłócących się braci. Śmierć dziecka wstrząsnęła francuską opinią publiczną.

Nicolas Sarkozy, minister spraw wewnętrznych, zapowiedział zdecydowaną walkę z przestępczością i „czyszczenie przedmieść szlauchem”. Jego wypowiedź rozwścieczyła mieszkańców francuskich przedmieść.

Pierwsze zamieszki wybuchły we Francji 27 października, gdy dwaj chłopcy podejrzani o kradzież, uciekając przed policją, zginęli porażeni prądem na stacji wysokiego napięcia. 2 listopada rozszerzyły się na kolejne dzielnice Paryża, obejmując też La Cité des 4000. Po dwóch dniach przeniosły się poza Paryż, do Dijon na wschodzie kraju, a także na zachód i południe Francji.

7 listopada władze zezwoliły prefektom na wprowadzanie godziny policyjnej.

Rząd zmobilizował dodatkowo 1,5 tys. żandarmów i policjantów. I zapowiedział, że sądy będą rozpatrywać sprawy podpalaczy i uczestników burd w trybie natychmiastowym.

Bilans z jednego tylko dnia, 8 listopada: 330 aresztowanych i 12 rannych policjantów, 1173 spalone samochody.

Tego właśnie dnia nasi reporterzy byli w La Cité des 4000. Poszli tam mimo ostrzeżeń, że ryzykują nawet życie.

Karim,

ten w białej bluzie dresowej, wyszedł właśnie ze swego bloku, w którym mieszka 600 rodzin. Wygląda na to, że z początku chciał tylko łagodnie przestrzec: – Czego tu szukacie?

Polityka 46.2005 (2530) z dnia 19.11.2005; Na własne oczy; s. 116
Reklama