Archiwum Polityki

Alojzy Piontek i Ryszard Krynicki

W tamtych czasach Polska była węglową potęgą, Górnik Zabrze czołową europejską drużyną piłkarską, a nowofalowi twórcy wyrazistą awangardą poetycką. Z uwagą czytałem ich wiersze i manifesty. Miałem niejasne, ale mocne poczucie ważności rzeczy napisanych przez niewiele metrykalnie starszych, pisarsko jednak niesłychanie już dorosłych, kolegów. Nieraz było to bardzo daleko idące poczucie. Nosiłem np. w chlebaku słynny paxowski (jedyny, jaki wtedy istniał) wybór wierszy Eliota i debiutancki tomik Barańczaka i wstyd mi było nawet przed sobą przyznać, że Barańczak po stokroć zdaje mi się ważniejszy. Dziś przyznaję się do tamtej intuicji – niczego Eliotowi nie ujmując – z prawie tryumfalną dumą. Nie myliłem się.

Poeci lingwistyczni, jak ich niekiedy nazywano, skupieni byli wokół krakowskiego dwutygodnika „Student” i na tych łamach po raz pierwszy przeczytałem wiersz Ryszarda Krynickiego zaczynający się od słów: „cały świat patrzy na Moskwę/12 100 osób ogląda mecz na stadionie Idraetspark/Manchester City prowadzi 1:0 ze strzału Younga/(automatyczne skojarzenie z Pieśniami nocy)/ jeszcze wszystko można odzyskać/(wolność? równość? braterstwo?)”.

Nigdy o tym wierszu – jeśli tak erotycznie można powiedzieć – nie zapomniałem, a jego tytuł: „31 marca 1971, godzina 19.21” w zeszłym tygodniu, gdy gazety podały wiadomość o śmierci Alojzego Piontka, przypomniał mi się (odżył we mnie z całą mocą) nie tylko na zasadzie automatycznego skojarzenia.

Ale – jak powiadają rasowi gawędziarze – idźmy po kolei. Otóż, jak powszechnie wiadomo, największy sukces polskiej piłki klubowej polegał na grze Górnika Zabrze w finale Pucharu Zdobywców Pucharów. Miało to miejsce 24 kwietnia 1970 r. w Wiedniu, Górnik uległ Manchestrowi City 2:1.

Polityka 46.2005 (2530) z dnia 19.11.2005; Pilch; s. 106
Reklama