Kojarzony dotychczas z rapem Kanał Audytywny na swojej drugiej płycie ucieka od niego, jak najdalej się da. Zamiast hip hopu dostajemy jazz jakby spowolniony środkami odurzającymi. Z dodatkiem posiekanych rytmów, szumów i syntetycznej elektroniki. Wrocławski duet znikąd, bez układów i dużych pieniędzy, plasuje się dziś w czołówce polskich producentów. Brzmienie ich drugiego albumu po prostu powala. Wrażenie budują kontrabasowe pętle, wokalne wycieczki po skali, poprzemycane gdzieniegdzie arabskie elementy i nastrój właściwy szepczącemu do siebie w nocy szaleńcowi. Trafiają się momenty prawdziwie genialne, ale całość pozostawia jednak pewien niedosyt. W skali hiphopowej płyta zdobyłaby pewnie maksymalną liczbę gwiazdek. Jak na album producencki jednak za mało się na niej dzieje. Nie ma zaskoczeń, zmian tempa i temperatury. Samo brzmienie, choć znakomite, nie wystarcza. Gdyby ją urozmaicić, byłaby rewelacja, a tak – trochę brakuje, chociaż tylko paru centymetrów.
Kanał Audytywnys, Neurofotoreceptoreplotyka jako magia bytu, 2.47, 2005.