Archiwum Polityki

Najdłuższy bunt w Kościele

Takiego protestu jeszcze w polskim Kościele nie było! Na 169 dniu zatrzymał się zegar – plakat odmierzający w Miasteczku Śląskim czas buntu wiernych przeciwko decyzji biskupa gliwickiego o odwołaniu ks. Grzegorza Dewora, administratora parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (patrz POLITYKA 36 – „Bunt owiec”). W tle odwołania miały kryć się problemy z alkoholem. Obrońcy księdza malują natomiast obraz świetnego organizatora i dobrego pasterza. Początkowo znakomita większość parafian broniła Dewora – potem ich szeregi zaczęły topnieć. – Było wesoło, będzie normalnie – tak skomentowała młoda dziewczyna wyjście Dewora z plebanii. Ksiądz opuścił plebanię w otoczeniu swoich zwolenników, którzy w dzień i w nocy otaczali przez blisko pół roku budynek probostwa. Składali się na jego utrzymanie, znosili jedzenie. Na odchodne wykrzykiwali w kierunku księży przejmujących plebanię: – Wstydźcie się, Judasze! Dewor przyznaje „Polityce”, że namówił parafian, aby skończyć z buntem po tym, jak odprawiono ich delegację z kwitkiem u metropolity krakowskiego abp. Stanisława Dziwisza: – Wierzyliśmy, że najbliższy współpracownik Jana Pawła II będzie rozjemcą, że obiektywnie spojrzy na to, co się stało w Miasteczku i swoim autorytetem nie dopuści do trwałych podziałów wśród wiernych – mówi.

Dewor wynajął mieszkanie u jednego ze swoich zwolenników i zostaje w Miasteczku. Wierni zaczęli zbierać podpisy, aby przeprowadzić referendum odwołujące burmistrza, którego winią za działania mające doprowadzić do usunięcia księdza. Czy były proboszcz mógłby być faworytem w samorządowych wyborach?

Polityka 46.2005 (2530) z dnia 19.11.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama