Gdy na indonezyjskiej wyspie Flores odkryto prawie kompletny szkielet ludzkiej istoty sprzed 18 tys. lat, pisały o tym wszystkie gazety, a odkopane kości pokazały dzienniki telewizyjne. W zgodnej opinii naukowców mieliśmy do czynienia z odkryciem stulecia. Od bowiem 30 tys. lat, tzn. od czasu wyginięcia naszego kuzyna neandertalczyka, mieliśmy być jedynym gatunkiem ludzkim żyjącym na Ziemi. Tymczasem odkopany szkielet należał do przedstawiciela nieznanego wcześniej gatunku człowieka (ze względu na miejsce odkrycia nazwano go Homo floresiensis), który był wyjątkowo mały – odnaleziony dorosły osobnik miał zaledwie metr wzrostu i z tego powodu został pieszczotliwie nazwany hobbitem.
Mózgozagadka
Dokładnie rok po tym sensacyjnym odkryciu zespół uczonych, który znalazł i opisał kości pierwszego hobbita, zamieścił w „Nature” doniesienie o odnalezieniu kolejnych szczątków. Wprawdzie tym razem uczeni natrafili wyłącznie na fragmenty szkieletów (m.in. kości żuchwy, ramieniowe, piszczelowe), ale za to aż ośmiu hobbitów. Najstarsze pochodzą sprzed 95 tys. lat, a najmłodsze liczą zaledwie 12 tys. lat. Analiza wykazała, że należały one do osobników równie małych, co odkryty rok temu. Ponadto brak wykształconej brody w zachowanych żuchwach dowodzi, iż hobbici byli anatomicznie bliżsi naszym dalszym przodkom – gatunkowi Homo erectus (zwanemu również pitekantropem) i australopitekom – niż Homo sapiens.
To niezwykle ważna konkluzja, gdyż przez rok dzielący oba odkrycia naukowcy toczyli gorący spór, czy rzeczywiście mamy do czynienia z nowym gatunkiem człowieka, czy też odnaleziony w 2004 r. szkielet to szczątki chorego i zdeformowanego Homo sapiens. Jedną z najbardziej zagadkowych cech hobbitów był bowiem mały mózg wielkości grejpfruta (ok.