Można przypuszczać, że iłżański ogród, w którym Dora i jej poeta zrywali maliny, z czasem znajdzie się między wileńską celą Konrada a krzemieniecką Górą Bony, i stanie się – jednym z kilku świętych miejsc poezji polskiej” – pisze Jarosław Marek Rymkiewicz w książce „Leśmian. Encyklopedia”. Malinowy chruśniak rósł na zboczu góry zamkowej, w sadzie owocowym, przy wiklinowej altanie. U podnóża góry stoi biały dom, dziś podniszczony i pokryty eternitem. Wówczas letni dom żydowskiej rodziny Sunderlandów (nazwisko panieńskie matki Leśmiana), który poeta często odwiedzał.
Tego lata zaproszono także Dorę, 32-letnią lekarkę, ginekolożkę. Musiała mieć w sobie coś hipnotyzującego, intrygującego, przyciągała wzrok. Leśmian (to literacki pseudonim notariusza Lesmana) szalał. Emablował, adorował, recytował. Romans zaczął się niemal od razu, ale ponieważ musiał toczyć się pod czujnym okiem rodziny, kochankowie szukali ustronnych miejsc w sadzie, altanie, w ruinach zamku, a nocami Leśmian wymykał się do pokoju Dory. Potem w Warszawie odwiedzał ją wraz z Janem Brzechwą, swoim ciotecznym bratem (Brzechwa naprawdę nazywał się Jan Lesman, a pseudonim wymyślił mu Bolesław, by nie było dwóch poetów o tym samym nazwisku).
Gdy kończyła się wizyta, wychodzili obaj, ale potem Leśmian chował się za słupem ogłoszeniowym, by chyłkiem wrócić. Brzechwa szybko domyślił się, w czym rzecz. Sam nawet próbował uwodzić Dorę, ale ta obiecała mu, że zgodzi się na wszystko, gdy dowie się, że Bolek ją zdradza. „Wszyscy podkochiwaliśmy się w niej po trochu i zazdrościliśmy Bolesławowi” – pisał we wspomnieniach.
Portret Dory
Jak właściwie wyglądała kobieta, dla której napisano najpiękniejsze w poezji polskiej erotyki? Według starszej córki Leśmiana, jak potwór.