Ostatni raz tak słaby dolar wobec złotówki był 10 lat temu. Napływ ogromnych pieniędzy z funduszy Unii Europejskiej, rosnące inwestycje zagraniczne, dobre oceny polskiej gospodarki, atrakcyjność państwowych obligacji i góra pieniędzy, jakie rodacy pracujący za granicą przysyłają do Polski, zrobiły swoje. Na Wisłą prawie nikt już nie pożąda banknotów z portretem Waszyngtona. Nasze oszczędności w złotówkach rosną znacznie szybciej niż w dewizach. Już widać, że Polacy mniej gorliwie niż jeszcze kilka lat temu wyjeżdżają do USA w poszukiwaniu pracy. Po długotrwałym i znacznym spadku kursu dolara (kiedyś kosztował on 4,5 zł, a spekulowano, że dojdzie do 6) atrakcyjność wyjazdów do Ameryki wyraźnie spadła. Dziś lepiej jechać legalnie do Irlandii, Wlk. Brytanii, Hiszpanii czy Szwecji. Zarobek większy, a ryzyko mniejsze. I rodacy właśnie tak robią. Krótsze kolejki pod amerykańską ambasadą w Warszawie to też jeden z powodów, że Amerykanie złożyli niedawno ofertę zniesienia wiz. Trochę to pewnie jeszcze potrwa, ale wreszcie staje się realne. Tym bardziej że dolar nieprędko wróci do formy. Świat coraz mniej wierzy w bezdyskusyjne przywództwo gospodarcze Ameryki i już tylko się modli, żeby osłabianie dolara przebiegało długo i powoli, a nie szybko i gwałtownie.