Archiwum Polityki

Los mięczaka

Ślimak. Powolny, aspołeczny. Bez rodziny. Do tego ni to chłopczyk, ni dziewczynka. Na domiar taki śliski jakiś.

Język polski aż roi się od dowodów na to, jak niepochlebną opinię ma ślimak. Można iść jak ślimak. W ślimaczym tempie posuwają się samochody w warszawskim korku. Jak ślimak w skorupie zasklepia się osoba nieśmiała. Ślimaczą się paskudne rany, a także osoby ślamazarne i płaczliwe. Ślimaczą się reformy państwa, administracji. Ślimaczy się budowa autostrad, a zwłaszcza ślimaków, czyli bezkolizyjnych skrzyżowań dróg w formie linii spiralnej.

Z punktu widzenia ślimaka

Malakolodzy, czyli naukowcy zajmujący się badaniem mięczaków, w tym ślimaków (zarówno nagich, jak i oskorupionych), inaczej patrzą na powolność tych zwierząt. – To ich cecha wynikająca z budowy – twierdzi dr Tomasz K. Maltz z Muzeum Historii Naturalnej Uniwersytetu Wrocławskiego. – Z punktu widzenia ślimaka porusza się on normalnie.

– Jego powolny ruch jest bardzo energooszczędny – znajduje ekologiczne uzasadnienie prof. Tomasz Umiński z Uniwersytetu Warszawskiego, także malakolog.

Ślimak wcale nie jest taki powolny, jakby się wydawało. Potrafi pędzić z prędkością ponad 7 m/godz. – także broni ślimaka, choć z innej pozycji, Roman Marach, prezes Rolniczego Kombinatu Spółdzielczego Łubnica nieopodal Grodziska Wielkopolskiego, gdzie od siedmiu lat hoduje się ślimaki jadalne i wiosną wypuszcza do tzw. parków, aby się pasły. Park otoczony jest 60–70-centymetrowym płotem uzbrojonym u szczytu w elektrycznego pastucha. Żeby ślimaki nie uciekały. – Kiedyś wyłączyli nam prąd – wspomina Marach. – I przez dwie godziny, z latarkami, trzeba było je zbierać. Zdążyły wyjść z parku i kierowały się w okoliczne chaszcze.

Polityka 42.2006 (2576) z dnia 21.10.2006; Na własne oczy; s. 124
Reklama