Jednej z największych firm w Polsce – Telekomunikacji Polskiej SA – grozi bezkrólewie.
Dwa miesiące temu rada nadzorcza spółki wybrała nowego prezesa – Macieja Wituckiego (dotąd szefa Lukas Banku). Miał on objąć funkcję 6 listopada. Dotychczasowy prezes Marek Józefiak miał złożyć rezygnację ze stanowiska i przejść do pracy w jednej ze spółek-córek France Telecom, która jest większościowym akcjonariuszem TP SA. Spekulowano, że Francuzi zdecydowali się odsunąć go na dalszy plan, bo fakt, że jest on kojarzony z lewicą, niekorzystnie wpływa na relacje spółki z regulatorem sektora – Urzędem Telekomunikacji Elektronicznej (w ostatnim czasie wydał on szereg decyzji niekorzystnych dla TP SA).
Jak się dowiedzieliśmy, operacja przekazania władzy w spółce może nie pójść tak gładko. Według nieoficjalnych informacji Marek Józefiak nie zaakceptował propozycji pracy, którą złożyli mu Francuzi. Ci stwierdzili, że zadeklarował złożenie rezygnacji – a skoro tak – nie należy mu się również odprawa (kontrakt menedżerski gwarantuje mu gigantyczną kwotę w przypadku wypowiedzenia).
Józefiak rezygnacji jednak jeszcze nie złożył. Poszedł za to na zwolnienie chorobowe. Według jego najbliższych współpracowników, trafił do jednego z warszawskich szpitali.
W tej sytuacji Józefiaka mogłaby odwołać rada nadzorcza TP SA. Ale i ona została sparaliżowana: z zasiadania w niej zrezygnował ostatnio przedstawiciel załogi Jerzy Drozd. – Telekomunikacja będzie musiała w najbliższym czasie przeprowadzić redukcję zatrudnienia. Związkowcy doszli do wniosku, że obecną sytuację w zarządzie można wykorzystać jako kartę przetargową w negocjacjach dotyczących zwolnień – mówi wysoko postawiony pracownik TP SA.
A tylko rada w pełnym składzie może odwołać Józefiaka.