Panowie J. Bławut i W. Maciejewski, twórcy serialu „Kawaleria powietrzna”, chyba się mylą twierdząc w wywiadzie udzielonym na waszych łamach (POLITYKA 8), że „wulgarność (rozkazów) jest celowa, jej zadaniem jest wzmacnianie komend”. Dalej powiadają, że „wszyscy dostrzegają sens tej obróbki”. Rodzice mówią: „panowie, to co się stało z moim synem, to jakiś cud wychowawczy”. Wielka chwała autorom za zrobienie tego filmu. Tak w wojsku jest. Od kilkunastu lat co jakiś czas porywałem się na próbę mobilizacji mediów. Bez skutku. Zmowa milczenia. Służba jest ciekawa, ale te stosunki międzyludzkie... Wulgarność, drodzy panowie, wynika raczej z innych przyczyn i nie mnie tutaj je znaleźć. A takich zadowolonych rodziców to raczej ze świecą szukać. Chuligana może i czegoś tam nauczą (raczej mało jednak), ale normalnego poborowego zdecydowanie nie. Szkoda, że będąc w środku znowu tego nie zauważono. Cała Polska powinna mieć przykazane oglądać ten serial.
Nazwisko i adres do wiadomości redakcji
•
Miałam zawsze pochlebne zdanie o wojsku, bo to przecież służba ojczyźnie i tak patriotycznie brzmi – „służyć w wojsku”. Zdanie to musiałam zmienić, kiedy temat dotknął mnie osobiście i powołano syna do wojska. (...) Szkoda, że nikt jeszcze nie nakręcił filmu z jednostki, gdzie króluje „fala”. Tam właśnie, na straconej pozycji, jest stale szykanowany żołnierz, który nie podda się fali i odbywa służbę „regulaminowo”. Kiedy nękany, upokarzany i poniżany oraz dręczony fizycznie nie wytrzymując tego koszmaru, żeby ujść z życiem, zgłasza ten fakt swojemu przełożonemu, dopiero wtedy widać prawdziwą niemoc i słabość kadry dowodzącej.