Archiwum Polityki

Europa podgląda się

Telewizja ma budzić sumienia, a nie karmić publiczność papkowatym repertuarem, ułożonym bez smaku, gustu i wyobraźni. Takie przesłanie można było odczytać z konkursu twórczości telewizyjnej (a także radiowej) Prix Europa 2000, który odbył się w Berlinie. W konkursie wzięło udział 37 krajów, pokazano kilkadziesiąt filmów fabularnych i dokumentalnych.

Co to jest kultura białych Europejczyków? W czym jest lepsza od innych? Czarny bohater dokumentalnego filmu „Białe plemię” odbywa ironiczną podróż po Wielkiej Brytanii. Na lotnisku popija cappuccino, w małym miasteczku przygląda się degustacji francuskiego wina, obserwuje lekcje amerykańskiego country, przegryza hamburgera, kibicuje grze w baseball, uczestniczy w pokazach czarnych chippendales, gdzie publiczność stanowią białe dziewczyny. Stara Anglia umarła – konstatuje bohater filmu.

Tak samo nie da się już wskrzesić starej Europy. Jej jednorodna kultura już nie istnieje, poddana wpływom różnych nacji i ras. Zjawisko masowej migracji, wywołane wojnami, prześladowaniami, biedą, stale się rozrasta. Emigranci, chciani czy niechciani, wnoszą do tradycji europejskich krajów nowy system wartości, inny sposób życia. Biali poślubiają czarnych, muzułmanie sąsiadują z chrześcijanami, Azjaci w stołecznych aglomeracjach tworzą własne dzielnice.

W tych obrazach nie ma jednak sielanki. Ludzie rzadko bez zastrzeżeń akceptują odmienność innych, nie tylko rasową, ale kulturową i obyczajową. Filmowi bohaterowie bezlitośnie zdzierali więc maski tolerancji z poczciwych europejskich oblicz. Clare, bohaterka filmu „Kolory miłości”, adoptowana przez białą rodzinę uważa ten rodzaj przysposobienia za minowe pole rasizmu. Dobrzy ludzie przyjęli do rodziny małą, czarną dziewczynkę i kupowali jej mnóstwo bananów, bo myśleli, że je bardzo lubi. Czarne dzieci czekają na adopcję o 50 proc. dłużej niż białe, ale zdaniem Clare, te czarne powinny czekać na czarnych rodziców, bo nie daje się przeskoczyć barier rasizmu i inności, nawet w rodzinnym życiu.

Finlandia w 1998 r. przyjęła 400 uciekinierów, ale jej obywatele, dumni z samego faktu, nie zawsze potrafili go zaakceptować.

Polityka 45.2000 (2270) z dnia 04.11.2000; Kultura; s. 52
Reklama