Archiwum Polityki

Nagły atak morderców

Kiedyś bohaterem książek i filmów kryminalnych był niezłomny stróż prawa. Dziś pisze się powieści i piosenki o wielokrotnych mordercach, robi o nich filmy, a w reklamie wykorzystuje się wizerunki rzeczywistych zbrodniarzy. Demoniczny Hannibal Lecter z „Milczenia owiec” i odrażający Patrick Bateman z „American Psycho” nie przypadkiem stali się symbolami współczesnej kultury.

Film „American Psycho”, który wszedł właśnie do naszych kin, z pewnością nie wywoła takiego poruszenia jak literacki pierwowzór. Przypomnijmy tylko, że na powieści Breda Eastona Ellisa opublikowanej w Stanach Zjednoczonych w 1991 r. suchej nitki nie zostawiła ani krytyka, ani organizacje feministyczne uznając książkę za instruktażowy podręcznik dla rozmaitych psychopatów. Wszystkim chodziło o postać głównego bohatera Patricka Batemana. Ten za dnia rzutki biznesmen i specjalista od marketingu nocą, niczym doktor Jekyll, przeistaczał się w sadystycznego mordercę wybierającego na ofiary młode kobiety. Doszło i do tego, że polskie wydanie powieści zaopatrzono komentarzem na okładce informującym, że „książka zawiera sceny drastyczne” i przeznaczona jest tylko dla dorosłych czytelników. Bo rzeczywiście Bateman nie przebiera w środkach: jedną z ofiar smaży, inną traktuje wiertarką, bo ćwiartowanie uważa już za czynność za mało wyrafinowaną.

W filmie wyreżyserowanym przez Mary Harron najbardziej przerażających scen zabrakło, ale rzecz jasna nie dlatego jest on gorszy od powieści. Na ekranie angielski aktor Christian Bale krąży po dżungli – Nowym Jorku i szamoce się ze swoim szaleństwem, gdy tymczasem powieść traktowała jednak o czymś innym. Wiele mówiło już jej motto zaczerpnięte z piosenki znanej rockowej grupy Talking Heads, bo rzeczywiście w świecie opisywanym przez Ellisa „Wszystko legło w gruzach/I nikt nie zwrócił na to uwagi”. Istota książki kryła się bowiem w narracji: Bateman – okaz zdegenerowanych yuppies, młodych miejskich profesjonalistów – jest zawodowcem w każdym calu: beznamiętnie i precyzyjne opowiada nam o szczotkowaniu zębów pastą Rembrandt nałożoną na szczoteczkę ze sztucznej skorupy żółwiowej i z podobną skrupulatnością opisuje torturowanie prostytutki.

Polityka 45.2000 (2270) z dnia 04.11.2000; Kultura; s. 46
Reklama