Archiwum Polityki

Łódź Millera

Łódzki Sojusz Lewicy Demokratycznej już przystąpił do parlamentarnej kampanii wyborczej. Ogłoszono nabór kandydatów na kandydatów. Wyznaczono nawet stawki, jakie trzeba zapłacić za umieszczenie na liście.

Wpisowe, jakie należy wnieść za prawo kandydowania do parlamentu, wywołało małą burzę. Członek SLD: – Afera goni aferę i jakby im było mało, wymyślili, że za miejsca w Sejmie trzeba płacić. To lewica czy dziki kapitalizm?

Szef łódzkiego SLD (i przewodniczący Rady Miejskiej) Grzegorz Matuszak: – Afery? Jakie afery? Czasem są jakieś zgrzyty, ale tak w ogóle wszystko toczy się w normie.

Leszek Miller, przewodniczący SLD, w telewizyjnym wywiadzie o potrzebie przyspieszonych wyborów: „Polacy mają dość tego stylu sprawowania władzy, domagają się zmian. Polakom potrzebna jest lewica”.

Lewica w Łodzi, bastionie Millera (w poprzednich wyborach do Sejmu dostał w tym mieście ok. 120 tys. głosów), jest gotowa do zmiany warty. Władzę najlepiej byłoby przejąć jeszcze jesienią, ale i wiosna może „być nasza”. Łódzki gabinet cieni już prawie sformowany. – Wszystko podzielili – twierdzi członek SLD, radny miejski z ramienia tej partii. – I to mnie właśnie oburza. Ten zostanie ministrem skarbu, ten wiceministrem, tamten wojewodą. Tylko mnie nikt o zdanie nie zapytał. Dlatego częściowo zgadzam się z Millerem, mam dość tego stylu.

Łódzka organizacja SLD liczy 2300 członków. Podstawowe partyjne ogniwo to koło. – Kół jest 52, to one proponują ludzi kandydujących na posłów – tłumaczy sekretarz łódzkiej SLD Krzysztof Honkisz. – I to koło może zrzucić się na wpisowe za kandydata.

Według Honkisza wrzawa wokół opłat za kandydowanie to bardziej fakt prasowy niż realny. – Ustaliliśmy jedynie, że na wejście każdy kandydat musi wpłacić 2 tys. zł. Potem dopłaci jeszcze 6 tys. Polityk musi ponosić ryzyko finansowe, partii nie stać na kosztowną kampanię.

Polityka 45.2000 (2270) z dnia 04.11.2000; Kraj; s. 29
Reklama