Archiwum Polityki

Udręka zbędnych rąk

Dramatycznie rośnie bezrobocie. W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2000 r. zwiększyło się o 130 tys. osób, a do końca roku przybędzie prawdopodobnie kolejnych 217 tys. Bez pracy pozostaje dzisiaj co siódmy Polak w wieku produkcyjnym. Rosnąca stopa bezrobocia zbliża nas do niechlubnego rekordu Europy. A specjaliści są zgodni: będzie jeszcze gorzej.

Sytuacja na rynku pracy pogarsza się od dawna. W ciągu dwudziestu jeden miesięcy, od końca 1998 r. do września tego roku, stopa bezrobocia wzrosła z 10,4 proc. do 14 proc., co oznacza zwiększenie armii bezrobotnych o ponad 650 tys. osób. Ministerstwo Pracy prognozuje, że w końcu roku stopa ta sięgnie 15 proc. Prawie 80 proc. bezrobotnych nie ma już prawa do zasiłku. Statystyki jednoznacznie wskazują na przyczyny tej eksplozji. Na rynek pracy wkracza wyż demograficzny, a równolegle rośnie liczba zwolnień i maleje liczba miejsc pracy.

Zatrudnienia szuka ok. 600 tys. młodych ludzi, na emerytury odejdzie zaś ok. 350 tys. osób. Szczyt wyżu jest dzisiaj w trzeciej klasie liceów, zawodówek i techników. Na domiar złego w kolejce do pośredniaków coraz liczniej ustawiają się „zwolnieni z przyczyn dotyczących zakładów pracy”. W 1998 r. w ten sposób straciło pracę 125 tys. osób, w ubiegłym roku już ok. 175 tys. W sierpniu liczba zwolnionych wynosiła 187 tys., a ponad półtora tysiąca zakładów deklarowało pozbycie się w najbliższych miesiącach kolejnych 68 tys. pracowników.

Posucha

Ta rosnąca szybko armia ludzi poszukujących zatrudnienia trafia na coraz mniej chłonny rynek pracy. W minionym roku do pośredniaków wpłynęło o 81 tys. ofert pracy mniej niż w 1998 r. i aż o 235 tys. mniej niż w 1997 r. Fatalną sytuację potwierdzają najnowsze dane z sierpnia, kiedy to liczba nowo zarejestrowanych bezrobotnych (prawie 200 tys. osób) była trzyipółkrotnie wyższa od zgłoszonej liczby ofert pracy (prawie 57 tys.).

Wiele firm nadal nie potrafi odbudować produkcji po kryzysie rosyjskim w 1997 r. Dla innych coraz większa konkurencja oznacza spadek zamówień i konieczność redukcji zatrudnienia. Zwolnienia to także efekt skądinąd pozytywnego wzrostu wydajności pracy.

Polityka 46.2000 (2271) z dnia 11.11.2000; Gospodarka; s. 68
Reklama