Brathanki – podobnie jak Golec uOrkiestra – specjalizują się w bardzo obecnie modnych kompilacjach muzyki ludowej z naszej części Europy, subtelnie okraszonych dźwiękami bałkańskimi, które – za sprawą Gorana Bregovicia – cieszą się w Polsce olbrzymią popularnością. Dlatego też lider Brathanków Janusz Mus chętnie czerpał inspirację z twórczości ludowej, tu dodając śląski motyw, a tam orawską frazę. Jednak kopiując niemal nuta w nutę kompozycję węgierskiego autora Ferenca Sebö „Do Lidii” (i podając, że autor jest nieznany) – przekroczył pewną granicę przyzwoitości, za którą czekały na niego oskarżenia o plagiat ze strony dziennikarzy muzycznych. Mus tłumaczył wprawdzie, że nie zawsze jest w stanie ustalić autorstwo takiej czy innej melodii (podrzucają mu je przyjaciele), ale nie zadowoliło to ani prasy, ani muzycznego środowiska. Wydaje się, że obie strony – Sebö i Brathanki – doszły jednak do porozumienia; być może nawet polski zespół podejmie współpracę z Węgrem i zaaranżuje jego kolejne utwory, podając informacje o ich rzeczywistym autorstwie. Tego typu spraw może być zresztą więcej – ci, którzy czerpią z muzyki ludowej, bardziej niż inni kompozytorzy narażeni są na takie wpadki.
Od czasu gdy nasze prawo autorskie zaczęło skuteczniej bronić twórców, a ich talent (przynajmniej w muzyce rozrywkowej) da się wymierzyć wysokością tantiem, coraz częściej w prasie pojawiają się zarzuty, że ktoś komuś coś ukradł i jeszcze dobrze na tym zarobił. Jednak udowodnienie plagiatu nie jest rzeczą łatwą – mało który plagiator wykorzystuje w swym utworze więcej niż dwa, trzy takty z kompozycji, na której się wzoruje. W większości przypadków bezbronne bywa też prawo: nawet powoływani eksperci często nie mogą się zgodzić, czy omawiany utwór jest plagiatem, czy tylko wykazuje podobieństwo.