Archiwum Polityki

Knedlem w gardle

Czechy przeżyły ostatnio poważne afery w sektorze bankowym. A tam najlepiej widać to, co dzieje się w całej gospodarce.

Petr Chvojka, główny analityk Czechosłowackiego Banku Handlowego (Czeskoslovenska obchodni banka, CzSOB), nie ma wątpliwości, że w jego kraju rozwinęło się kumoterstwo, system silnie splecionych gospodarczych, politycznych i rodzinnych układów. – Korupcja, nepotyzm czy inne formy wpływania na procesy gospodarcze bez wątpienia są obecne w Czechach, ale nie w większym stopniu niż na przykład w Polsce – zgadza się Pavel Mertlik, minister finansów w socjaldemokratycznym rządzie Milosza Zemana.

W ostatnich miesiącach pod dwoma wielkimi bankami zatrzęsła się ziemia. Jeden tego nie przeżył. W grudniu ub.r. wyszło na jaw, że największy w kraju i nadal kontrolowany przez państwo Bank Komercyjny (Komerczni banka) stracił 8 mld koron. KB od lat prowadził interesy z podejrzaną wiedeńską firmą B.C.L. Trading, której właścicielem jest Barak Alon. Bank ręczył za czeki i weksle spółki Alona, którymi zabezpieczane były transakcje firmy. Przez wiele lat wszystko nieźle funkcjonowało. Spółka spłacała należności, prosiła o nowe, coraz wyższe poręczenia. Bank ulegał. Ale w połowie ubiegłego roku idylla się skończyła. Wtedy firma Alona płacić przestała. Dziś wiadomo, że B.C.L. oszukiwał. Szefowie KB też jednak nie są bez winy. Ignorowali ostrzeżenia podwładnych. Z ekspertyz wynikało, że B.C.L. nie powinien dostać więcej niż 200 tys. dolarów poręczeń. A miał tysiąc razy tyle! Nic dziwnego, że w KB posypały się głowy zarządu i rady nadzorczej. Aferą zajmuje się policja. A na tym nie koniec. Grupa spółek Frantiszka Chvalovskiego, bossa czeskiego futbolu, wyssała z KB kolejne 2 mld koron. Razem jest to już 10 mld, czyli 1,1 mld złotych.

Afera po aferze

To wszystko jednak nic wobec kolejnej afery.

Polityka 36.2000 (2261) z dnia 02.09.2000; Gospodarka; s. 66
Reklama