Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne Klub Gaja z Bielska-Białej złożył właśnie do kilku rejonowych prokuratur doniesienie o popełnieniu wykroczenia przez Cyrk Zalewski, który nie miał wymaganego przez ustawę z 1997 r. o ochronie zwierząt scenariusza występów zatwierdzonego przez głównego lekarza weterynarii.
Do ustawy nie udało się wprowadzić przepisu o całkowitym zakazie tresury dzikich zwierząt. Uchwalono natomiast, że do celów rozrywkowych mogą być wykorzystywane jedynie zwierzęta urodzone w niewoli i tylko takie, którym można zapewnić warunki egzystencji stosowne do potrzeb gatunku. Nie wolno także zmuszać zwierząt do wykonywania czynności, które powodują ból lub są sprzeczne z ich naturą.
Gdyby zapisy te potraktować dosłownie, cyrki ze zwierzętami właściwie powinny zniknąć. Foki w naturze przecież nie grywają w piłkę, w naturze słonia nie leży stanie na głowie, a tygrysa – skoki przez obręcz. Można jeszcze prościej – w naturze dzikich zwierząt nie leżą publiczne występy. Ale urzędnikom potrzebne są zapisy jednoznaczne.
– Cyrk Zalewski złożył już projekt scenariusza, ale właściwie nie wiem, według jakich kryteriów mam go zatwierdzić – mówi Piotr Kołodziej, główny lekarz weterynarii. – Sprawdzę, czy nie ma możliwości okaleczenia lub upadków zwierząt, a w przyszłości zamierzam powołać komisję, która ustali i ujednolici reguły, które będę mógł egzekwować. W jej skład wejdą przedstawiciele klubu Gaja.
Dwanaście baterii
Często pada pytanie, czego właściwie ci ekolodzy chcą od cyrków? Gdy spojrzeć na to od strony widowni, nie dzieje się przecież nic strasznego. Gorzej, gdy patrzy się od kulis.