Postawione przed stażystami zadanie, by odnaleźć w ludzkiej pamięci tamten Sierpień, okazało się tyleż fascynujące, co frustrujące. Niektórzy wracali do redakcji z poczuciem kompletnego fiaska albo przynajmniej zdumienia, że wystarczy dwadzieścia lat, by wszystko się ludziom zatarło. Działa się wtedy historia, zapisywana teraz w podręcznikach na całym świecie, a ludzie nie pamiętają, czy tam – w Skierniewicach albo Przemyślu – to na pewno był sierpień, czy może już jesień.
Studenci dzielnie walczyli – jak to sami nazwali – z solidarnością niepamięci i z zebranych przez nich relacji wyłania się co najmniej sześć pytań. Dla pokolenia, które tamte czasy przeżyło, wydawać się one mogą niepoważne w swej prostocie, naiwne. Ale młodszym, którym aplikuje się prawdę historyczną w postaci kilku powtarzanych w telewizji ikon (podpisanie porozumień w Gdańsku, msza w Stoczni, goździki zatknięte za bramę), należą się skrupulatniejsze wyjaśnienia. Wcale nie tak łatwo było je uzyskać wśród politycznego zgiełku wokół tegorocznego uroczystego jubileuszu i w kaskadach patetycznych zdań, które przy okazji wypowiedziano.
Drukujemy tu najbardziej charakterystyczne fragmenty zebranych relacji, a na pytania odpowiada prof. Jerzy Holzer.
O co wam wtedy tak naprawdę chodziło?
Ewa Kulik, dziś tłumaczka literatury, wtedy absolwentka anglistyki UJ, działaczka krakowskiego Studenckiego Komitetu Solidarności, latem 1980 r. – trwała na permanentnej warcie w mieszkaniu aresztowanego Jacka Kuronia w zaimprowizowanym tam centrum informacyjnym: „Cieszyło mnie, że z systemem walczę za pomocą środków zagwarantowanych w konstytucji. Wolność zrzeszania, wolność wypowiedzi, to wszystko było wtedy zagwarantowane, tylko nieprzestrzegane”.