Archiwum Polityki

Rachunek za obiad

„Nigdy w historii wojen tak wielu nie zawdzięczało tak dużo tak niewielu”. Te słynne słowa Winstona Churchilla wypowiedziane w 1940 r. w brytyjskim parlamencie dotyczyły także polskich pilotów, którzy wykazali się w Bitwie o Anglię odwagą, świetnym przygotowaniem i „tym czymś”, co wyróżniało ich z grona obrońców angielskiego nieba. Z początku jednak nasi lotnicy nie spotkali się ze zbyt życzliwym przyjęciem.

Tony A. Dziewulski, sekretarz honorowy Stowarzyszenia Lotników Polskich, wspomina, że plakietka Poland na ramieniu była przepustką do wielu angielskich domów, czasem do dziewczęcych serc, nie mówiąc już o drinkach, które Anglicy chętnie stawiali Polakom w pubach. Janusz Meissner („Żądło Genowefy”) opisał polskich pilotów w kampanii wrześniowej 1939 r. Gorycz porażki, internowanie w Rumunii, zawadiackie i ryzykowne pomysły ucieczki do Francji. Tak to wyglądało z poziomu żołnierza, ale za kulisami toczyła się trudna i często nieprzyjemna polityczna gra.

W październiku 1939 r. pojawiły się trzy opcje: zostawić nasz personel lotniczy w całości we Francji, wysłać wszystkich do Anglii lub też podzielić nasze siły i utworzyć z nich kilka dywizjonów w obu krajach. Przyjęto wersję nr 3. Gen. Douglas Evill w imieniu brytyjskich Sił Powietrznych zadeklarował, że „rząd Jego Królewskiej Mości byłby bardzo dumny, gdyby polskie oddziały stanęły u boku RAF”. Polacy w małych grupach zaczęli lądować w Anglii, w Eastchurch i od razu czuli się zawiedzeni – zamiast za sterami samolotów usiedli w ławkach na lekcjach angielskiego, przepisów w RAF, a czasem zaganiano ich do musztry na placu apelowym. Sytuację zaogniał ogólny stosunek do Polaków demonstrowany przez angielską kadrę oficerską. Jak wspominał Adam Zamoyski: „postrzegali nas o szczebel lub dwa niżej na cywilizacyjnej drabinie”. W lutym 1940 r. francuski minister ds. lotnictwa Guy le Chambre podpisał z gen. Sikorskim porozumienie dotyczące odtworzenia na terytorium Francji Polskich Sił Powietrznych. Niewiele jednak zmieniło się po tym wydarzeniu. Polacy dalej byli skoszarowani w złych warunkach, praktycznie nie prowadzono żadnego szkolenia, a Francuzi wymieniali korespondencyjnie poglądy z kolegami po drugiej stronie kanału La Manche na temat niskiego morale naszych pilotów.

Polityka 40.2000 (2265) z dnia 30.09.2000; Historia; s. 78
Reklama