Archiwum Polityki

Pieniądzu, ratuj się sam

Od kilku tygodni wspólna waluta 11 państw Unii Europejskiej przeżywa bardzo ciężkie chwile. Kurs euro w stosunku do dolara i jena spadł do zaskakująco niskiego poziomu i końca tego zjazdu nie widać. Ta wielka i dość gwałtownie postępująca słabość sprawia wiele kłopotów nie tylko tamtejszym politykom i szefom Europejskiego Banku Centralnego. To także istotny problem dla Polski.

Eksperci i entuzjaści Unii są trochę zaskoczeni takim właśnie rozwojem wydarzeń. Twórcy wspólnej waluty oparli ją przecież na solidnych fundamentach. 290-milionowy rynek, silna niemiecka marka, a także ostre makroekonomiczne kryteria, jakie musiał spełnić każdy członek eurolandu, dawały nadzieję, że wspólna waluta dobrze i względnie szybko się przyjmie. Inauguracja notowań 20 miesięcy temu była bardzo udana. Za euro płacono 1,17 dolara, czyli więcej niż ktokolwiek mógł marzyć. Cóż się więc stało, że od tego czasu euro straciło aż 27 proc. wartości, a jego kurs z trudem przekracza 85 amerykańskich centów? Więcej niż przyzwoite tempo wzrostu gospodarczego i utrzymywana w ryzach w większości krajów Unii Europejskiej inflacja to nie są przecież okoliczności, które mogłyby usprawiedliwić taką przecenę.

Pierwszym, mimowolnym zresztą winowajcą wydaje się nadal kwitnąca gospodarka amerykańska. Owszem, Europa się rozwija, ale Stany Zjednoczone czynią to jeszcze szybciej. W USA podstawowe stopy procentowe ciągle są wyższe od unijnych, a boom gospodarczy zdaje się nie mieć końca. Dla inwestorów oznacza to oczywiście możliwości większych zysków na amerykańskich giełdach i przy kupnie tamtejszych papierów wartościowych. Jak szacuje „Financial Times”, tylko w pierwszej połowie br. z Europy do Stanów Zjednoczonych trafiło 180 mld dolarów w formie bezpośrednich inwestycji zagranicznych i transferów finansowych. Dopóki różnice w tempie wzrostu będą się utrzymywać, twierdzi Krzysztof Rybiński, główny analityk ING Barings, niewielkie są szanse na zmianę sytuacji. Do USA nadal będzie napływał kapitał zagraniczny, finansując wielki deficyt obrotów bieżących tego kraju. Od 2001 r. tempo rozwoju po obu stronach Atlantyku powinno jednak zacząć się wyrównywać i wówczas euro może odzyskać dawną siłę.

Polityka 40.2000 (2265) z dnia 30.09.2000; Gospodarka; s. 68
Reklama