Archiwum Polityki

Porcja ryzyka

Rozmowa z prof. Christianem Strefferem, radiologiem

Promieniotwórczość, promieniowanie jonizujące to określenia wzbudzające powszechny lęk. Jesteśmy skłonni przypisywać im wiele nieszczęść współczesności, których symbolem stała się katastrofa w Czarnobylu. Kiedy odkryto, że promieniowanie wywiera wpływ na żywe organizmy?

Promieniowanie jonizujące odkrył niemiecki fizyk Konrad Wilhelm Roentgen, który w 1895 r. skonstruował pierwszy aparat emitujący promienie X. Rok później troje uczonych pracujących we Francji – Henri Becquerel, sławna Polka Maria Skłodowska i jej mąż Piotr Curie – odkryło naturalne źródła promieniowania jonizującego – radioaktywne izotopy. Niewiele później stało się jasne, że promieniowanie jonizujące nie jest obojętne dla żywych tkanek. Becquerel spostrzegł, że skóra na jego ręce czerwienieje po napromieniowaniu, a lekarze odkryli, że mogą wykorzystać promienie X do niszczenia raka skóry. Niestety, szybko okazało się, że promieniowanie to może być również przyczyną raka, czego boleśnie doświadczyło wielu techników pracujących przy pierwszych aparatach rentgenowskich. Przez kolejne lata biolodzy i lekarze poznawali coraz dokładniej, w jaki sposób promieniowanie jonizujące oddziałuje na komórki żywych organizmów, jak wpływa na materiał genetyczny wywołując np. mutacje. Wiedza ta stała się podstawą rozwoju wielu metod terapii przeciwnowotworowych i diagnostyki medycznej.

Od tych odkryć minęło sto lat. Czy nasze życie stało się dzięki nim bezpieczniejsze, czy może bardziej uzasadniony jest powszechny strach przed promieniotwórczością?

Niewątpliwie zwiększyło się zagrożenie związane z promieniotwórczością, bo coraz powszechniej ją wykorzystujemy w najróżniejszych celach. Ale też musimy sobie zdawać sprawę, że cały czas jesteśmy zanurzeni w promieniowaniu pochodzącym ze źródeł naturalnych – z kosmosu, z Ziemi.

Polityka 41.2000 (2266) z dnia 07.10.2000; Nauka; s. 80
Reklama