Za kilka dni przywódcy Piętnastki UE mają w Biarritz zatwierdzić strategię polityki energetycznej Unii, co może i nas skłonić do mniej szlachetnych, a bardziej pragmatycznych decyzji. Ledwie parę miesięcy temu rząd się zarzekał, że dla żadnych doraźnych korzyści nie opuści przyjaciół w biedzie. Była to odpowiedź na propozycję rosyjskiego Gazpromu, żeby przez terytorium Polski biegł rurociąg do zachodnich odbiorców, a omijał Ukrainę. Żeby uniezależnić się od ewentualnego rosyjskiego szantażu, rząd polski podpisał porozumienie o budowie gazociągu z Norwegii. Dokładnie ten sam cel przyświeca Unii: wieloletnia umowa z Rosją i kolejne nitki rurociągów mają ochronić ją przed szantażem krajów OPEC. Jeżeli władze polskie nie zgodzą się na przebieg rurociągu przez swoje terytorium, oznajmiono w Brukseli, to znajdzie się inna droga.
Możemy się zżymać, ale lepiej zaufać traktatom, tym bardziej że jesteśmy na początku rury i nie można nas odłączyć – a dla Ukrainy wyjednać pomoc, dzięki której mogłaby za gaz płacić.