Archiwum Polityki

Zablokowani

Prawo i Sprawiedliwość przeforsowało tuż przed wyborami zmianę ordynacji, pozwalającą na blokowanie partyjnych list. Blokowanie miało przenieść władzę koalicji w teren, zwłaszcza do sejmików województw. Nie przeniosło. W sejmikach rozdającym jest opozycja.

Idą wielkie pieniądze z Unii Europejskiej i tylko odtworzenie koalicji w terenie daje gwarancję harmonijnej współpracy z rządem i dobre ich wykorzystanie – to było główne oficjalne uzasadnienie nagłej zmiany ordynacji. Mówiono także o potrzebie zacieśnienia rządowego aliansu. W podtekście były jednak i inne motywy. Przede wszystkim ten, że wygrywający blok zgarnia więcej mandatów niż rozbita na partie opozycja, a po wtóre zyskuje głównie największe ugrupowanie, czyli Prawo i Sprawiedliwość.

W ostatniej chwili Samoobrona zorientowała się, czym grozi blokowanie z tak zwanym podwójnym d’Hondtem, czyli takim systemem przeliczania zdobytych głosów na mandaty, który po dwakroć premiuje najsilniejszego. Wprowadzono więc zasadę, że do podziału mandatów wewnątrz bloku stosuje się bardziej sprzyjającą mniejszym ugrupowaniom metodę Saint-Lague. Nikt jednak nie przeprowadził porządnych symulacji, jaki efekt da blokowanie, gdyż czasu na ćwiczenia nie było. Dla ordynacji zarządzono zaledwie 7-dniowe vacatio legis, co jest obrazą demokratycznych procedur.

Pierwsze praktyczne ćwiczenie odbyło się już w trakcie wyborów

prawdziwych, a nie na podstawie sondaży. Jego efekt jest inny od spodziewanego, tak z powodów politycznych, jak i – najprościej rzecz ujmując – rachunkowych.

Powody polityczne znamy. Zblokowała się koalicja, ale zblokowała się także opozycja. Platforma Obywatelska, słynącą dotychczas z niezdolności do zawierania sojuszy – co dla PiS było stałym argumentem w walce z największym politycznym konkurentem – postanowiła wystąpić wspólnie z PSL. Być może ten blok by nie powstał, gdyby nie gwałtowny tryb przyjmowania ordynacji. To on połączył PO i PSL. To wówczas Waldemar Pawlak powrócił ze sporym rozgłosem na scenę polityczną jako obrońca samorządu terytorialnego i tym samym zbliżył się do liderów PO.

Polityka 47.2006 (2581) z dnia 25.11.2006; kraj; s. 30
Reklama