Incydent miał miejsce na Stadionie Olimpijskim w Rzymie, na trybunie kibiców Lazio. Jeszcze tego samego wieczoru dyskutowały o nim całe Włochy. Napastnik Lazio Chorwat Alen Boksić nie krył oburzenia: – Czuję się fatalnie, jestem upokorzony, bo ten napis przygotowali kibice klubu, w którym występuję! Chcieli uczcić zbrodniarza wojennego, który mordował w Jugosławii moich rodaków. Gdybym był w tym momencie w drużynie, natychmiast bym zszedł z boiska. Takie demonstracje nie powinny się więcej przytrafić. Oburzenia nie krył prezes Lazio – Sergio Cragnotti: – To co stało się na Stadionie Olimpijskim, pokazuje, że mocny odłam zrzeszonych kibiców zdecydował się przekroczyć granice dobrego smaku. Wybryki muszą być zdławione w zarodku!
Problem nacjonalizmu narastał we Włoszech od dłuższego już czasu. Doszło do tego, że na żyletach stadionów, na najtańszych miejscach można było podziwiać – obok swastyk i rasistowskich haseł – popiersie Mussoliniego. Co niedziela liga dławiła się ekstremizmem kibiców, a trybuny sportowe coraz częściej przypominały polityczną. Włoski dziennik „La Repubblica” porównał ostatni incydent do gwałtownie hamującego tramwaju w godzinach szczytu. Włochami wreszcie wstrząsnęła tolerowana do tego momentu faszyzacja trybun. Nie jest to jednak wyłącznie włoski problem. Agresja i skrajne nacjonalizmy na imprezach sportowych od dawna już nękają Europę, z tym że w wielu krajach już sobie z nimi poradzono.
Nie tylko Włosi
Anonimowość trybun, zdziczenie i chamstwo kibiców już w latach siedemdziesiątych stały się doskonałą kryjówką dla skinheadów, zwłaszcza w Anglii. Po tragicznych zdarzeniach na stadionie Heysel w Brukseli, wywołanych przez brytyjskich kibiców w maju 1985 r.