Archiwum Polityki

Minister poklasku publicznego

Minister służb specjalnych Janusz Pałubicki bez jakiejkolwiek konsultacji z ministrem spraw zagranicznych, premierem czy prezydentem – zabrał publicznie głos na temat polskiej polityki zagranicznej, na której – jak widać – się nie zna. Zrobił źle, ale premier zaklajstrował sprawę; dla prasy zamieszanie skończy się po tygodniu, natomiast dla Rosjan to wprost wymarzona pieczeń, którą długo mogą przysmażać na naszą szkodę. Sposobność występowania przed kamerą psuje szefów naszych służb specjalnych, pokusa gwiazdorstwa jest zbyt wielka. Niedoścignionym wzorem w sprawach tajnych służb są Brytyjczycy. Dla kamer działa James Bond (007), który składa niesłychanie efektowne oświadczenia, oklaskiwane przez szeroką publiczność. Natomiast prawdziwy szef wywiadu i kontrwywiadu aż do początku lat 90. nie był znany choćby z nazwiska, ba! rząd oficjalnie nie potwierdzał nawet istnienia tych służb. Służby mają po prostu robić swoje, to znaczy tropić szpiegów, a nie komentować publicznie politykę zagraniczną lub informować widzów o stanie stosunków Polski z Rosją. Czy postulujemy utajnienie służb i to w czasach demokratycznej kontroli nad agendami rządowymi? Prawdę mówiąc, ta kontrola niewiele dotąd przyniosła. Można się więc tylko domyślać, że służby mają marne osiągnięcia w walce z obcą agenturą, skoro minister Pałubicki, żeby dotrzeć do szpiegów, musi mówić do nich przez telewizję.

Polityka 15.2000 (2240) z dnia 08.04.2000; Komentarze; s. 13
Reklama