Biskup Lehmann, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, zapytany w niemieckim radiu publicznym, czy okrągła data roku 2000 nie byłaby stosownym momentem do ustąpienia chorującego papieża, odpowiedział: „Osobiście ufam papieżowi, że jeśli poczuje, że nie będzie już w stanie w sposób odpowiedzialny kierować Kościołem, będzie miał siłę i odwagę powiedzieć: Nie mogę już tego pełnić tak jak potrzeba”.
Sens wypowiedzi jest jasny: katolicki hierarcha stwierdził, że uważa głowę Kościoła za osobę zdolną do ustąpienia z urzędu, gdyby wypełnianie jej obowiązków stało się niemożliwe. Mimo tak eleganckiego i rzeczowego sformułowania, bpa Lehmanna zaatakowali niektórzy dostojnicy Kościoła, głównie włoscy. Bp Alessandro Maggiolini nazwał słowa niemieckiego kolegi „agresją w złym stylu”; rezydujący w Watykanie Austriak kardynał Alfons Stickler podkreślił, że „nikt nie ma prawa mówić, że papież powinien odejść”.
Polski hierarcha bp Jan Chrapek uznał rozważania na temat ustąpienia papieża za „niegrzeczne” i oświadczył, że „część mediów i dziennikarzy niemieckich jest osobie Ojca Świętego Jana Pawła II i jego posłudze niechętna i to niezależnie czy należy do tak zwanej lewej czy prawej strony”. Bp Tadeusz Pieronek powiedział, że „nie ulega wątpliwości, iż Jan Paweł II rozważa takie możliwości jak zrezygnowanie z urzędu”, lecz nie sądzi, by papież zwierzał się z tego nawet komuś tak cenionemu w kręgach katolickich jak włoski pisarz i dziennikarz Vittorio Messori (Messori zapewnił w prasie włoskiej, że marzeniem papieża jest spędzić schyłek życia na modlitwie w jednym z polskich klasztorów). Także wpływowy konserwatywny dziennik niemiecki „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zareagował na wypowiedź bpa Lehmanna niechętnie, uznając ją za wyraz „myślenia o rzeczach nie do pomyślenia”.