Archiwum Polityki

Lewa kasa, prawa kasa

Finanse partii politycznych są jawne. Taka jest norma konstytucyjna, to samo mówi ustawa o partiach politycznych. Gazety publikują więc sprawozdania z kampanii wyborczych, w Wydziale Rejestrowym Sądu Wojewódzkiego w Warszawie i w Państwowej Komisji Wyborczej można przeczytać coroczne finansowe sprawozdania. Jednocześnie znawcy problemu zgodnie twierdzą, że nie ma większej fikcji niż owe rozliczenia. Tak naprawdę bowiem partyjne pieniądze kryje szczelna tajemnica, powszechne jest także przekonanie, iż finansowanie działań polityków jest jednym z poważniejszych źródeł korupcji. W Polsce nie wybuchła jeszcze afera związana z tajnymi partyjnymi kontami na miarę tej, jaka poruszyła ostatnio niemiecką opinię publiczną w związku z osobą byłego kanclerza Helmuta Kohla, ale może to się stać także naszym udziałem. Zbliżają się kolejne, coraz bardziej kosztowne, wybory – w tym roku prezydenckie, a za rok parlamentarne. Rozrasta się system partyjnej nomenklatury, podziału łupów.

Całej prawdy o finansach partii politycznych nie zna w Polsce nikt. Wiedza o nich jest składana z ułamków informacji, z przecieków oraz porównań – tego, co w sprawozdaniach po kampanii wyborczej, z tym, co widać było gołym okiem. Nikt nie jest w stanie objąć całości problemu korupcji w Polsce i nie wiadomo również, jaka jej część bezpośrednio wspomaga cele partyjne, a ile idzie po prostu do prywatnych kieszeni polityków mających wpływ na decyzje o rozstrzyganiu przetargów, przyznawaniu koncesji czy na tworzenie prawa. Ci, którzy zajmują się tym problemem, skłonni są twierdzić, że większość środków zasila jednak prywatne, nie partyjne konta. Poseł Ludwik Dorn, opracowujący nowe zasady finansowania kampanii wyborczych, wysuwa hipotezę, że jeśli we Francji z 5 proc. prowizji, jaką merowie, na których opiera się działalność partyjna, zbierają od różnych firm – 4,5 proc. idzie na cele ich ugrupowań, to w Polsce proporcje mogą być odwrotne. W społecznej świadomości, a także w gronie specjalistów utrwala się jednak przekonanie, że właśnie finansowanie partii politycznych jest korupcjogenne i stanowi dziś jeden z najpoważniejszych problemów polskiego życia publicznego.

Lekko traktowane prawo

Ustawę o partiach politycznych z 1997 r., regulującą podstawowe zasady finansowania partii politycznych (kwestię tę regulują również ordynacje wyborcze), uznano za postęp w stosunku do tego, co było wcześniej. Składający się z kilku krótkich punktów rozdział poświęcony finansom partii z ustawy z lipca 1990 r. rozbudowano, rozszerzono zasadę dotowania przez budżet partii, które wprawdzie nie dostały się do parlamentu, ale przekroczyły próg 3 proc. głosów, pozamykano możliwości finansowania partii przez spółki z udziałem Skarbu Państwa, jednostki samorządu terytorialnego, związki komunalne, podmioty, które korzystały z dotacji Skarbu Państwa w ciągu dwóch lat poprzedzających jakąś formę wsparcia partii.

Polityka 4.2000 (2229) z dnia 22.01.2000; Raport; s. 3
Reklama